Widziałaś kształty z górnych partii bawełnianych krokwi.
Plenery chowały przed tobą cienie a cienie rosły w innej poświacie.
Nie rozumiały przestrzennych odniesień. Pozlepiane urywki
kalendarza wypełniały pokój dzienny, jaskrawy od metalicznej
folii pokrywającej obudzone stworzenia.
Przesuwasz ręce po krawędziach; nie dotykałaś się jeszcze dzisiaj,
a jest to dzień, w którym obsypią nas okruchy czcionek
z akt sprawy o posiadanie własnych przeżyć.
Zwlokłaś mnie z łóżka. Przykleiłaś do ziemi. Leż kamieniu,
nie patrz w poprzek światła. Zapewnię ci dostęp do środka instalacji,
ćwiczenia na bezczynność, oddychanie beztlenowe.
Przechodzę na drugą stronę galeryjnej poczekalni. Panuje tu
względna nieruchomość. Żyjemy chyba wolniej niż zwykle,
pomiędzy warstwami szkła upchanymi u nasady kręgosłupa.
Dodane przez Bielan
dnia 10.12.2009 13:19 ˇ
5 Komentarzy ·
540 Czytań ·
|