poprowadzę narrację nahajką. chmurą wzbiję rydwany stukonne. stuk stuk.
iskrzą oczy, pełgają jako ognie grzywy. jeden w przód, drugi w tył, karnie.
czarnokształtnych, narowistych dzikich rozedrgane stepami mięśnie.
ułożone ostrogą jeźdźcy - piękne, ufne przed pchnięciem piki.
nie podglądam. poplecione z rąk, nóg długie pęta. ciepło -
zimno, gorąco i płyną lodowce. plusk plusk. takoż końmi okrążam
wszechświaty. pod szpicrutą drżą galaktyki, co dopiero igła w kompasie.
jeszcze chwilę mnie ćwicz, jeszcze wódź. nim rozjedziem się w swoje stajnie.
Dodane przez atrament
dnia 02.12.2009 22:32 ˇ
5 Komentarzy ·
817 Czytań ·
|