witam cię w miejscu do którego dotarliśmy, do którego
zmierzają inni. moje imię Sylvia, Diane, Marilyn. nie ważne.
nauczono mnie, że ludzi powinno się witać. jesteśmy podobni
światłu księżyca, nasza droga jest źródłem nieszczęść choć
wszystko odeszło, ucichło jak wojna Barreta z dźwiękami
obrazy wiszą na przestrzeni wieków wydają się głębokim
stadium hypomanii, opuchlizną słońca
która sączy się jak ropa
nad ranem. każdy pokój to obrzęk, jest polem bitwy
wszystkich stanów świadomości. naszym sanktuarium
które upadło, choć prowadziliśmy
naloty astralne na Kubę, Indie i nikt
nie wygrał. nikt nie poległ, wciąż żyjemy - a nasz świat
nie pasuje do ustroju. na horyzoncie brakuje kilku ścian
więc opuszczamy okopy toalet, łóżka rozbrajamy
z artyzmu. kobiety i dzieci rozplątują poszarpaną wyobraźnię
a wieczorem
znowu będziemy celować w gwiazdy
kijami od szczotek strącać wszystkie znaki
- z sufitu
obejrzę najtańszy z możliwych zachodów.
Dodane przez Kryptonim
dnia 28.11.2009 21:50 ˇ
7 Komentarzy ·
576 Czytań ·
|