Środek lata. Akwizytor zachęca mnie do kupna wibrującego
materaca, który między innymi poprawia krążenie
bombowców nad rzeczą pospolitą w trzydziestym dziewiątym.
Za brudnym oknem wietrzyk na niedozwolonych środkach
poetyckich przebiega okrąg mety jako pierwszy, zrywając
wstęgi wokół restaurowanego budynku. Opodal w dębinie
czają się kleszcze jeszcze puste jak sakiewki, które przed napadem
najczęściej wisiały na pasie Robin Hooda. Troszkę wypiłem, książę,
owego dnia, gdyż nie było mnie stać. I otworzyło się
przed zmierzchem sklepienie. Och, Stalinie, Stalinie.
I wyleciał zeń Smok Wawelski. I chwycił mnie. I poniósł na południe.
I zaczął kołować nad jak gdyby odmienionym w wino
Jordanem, do którego Jan Ch. i Jezus Ch. skakali nago na główkę.
I roztrącał, Churchillu, och, Churchillu, roztrącał owieczki chmur.
2006
Dodane przez Krzysztof Bencal
dnia 28.11.2009 08:09 ˇ
9 Komentarzy ·
852 Czytań ·
|