Są dni, kiedy nie oddycham.
Są owe dni, kiedy powietrze świeże jak rekrut
robi pompki na moich piersiach.
Wówczas przycinam sąsiadom
żywopłot w ogródku. I wymiatam gdzie popadnie
nadzieję. Dopóki nie umarłem, byłem
ideą kruchej pamięci o mnie. Czasem, kiedy wiatr
pochyli drzewko, wiem, że przedstawienie jest skończone.
Ale ktoś uparcie bije dłonią o dłoń, miażdżąc robaki ciszy.
Czeka na drugi ukłon. Dopóki nie umarłem,
odgłos moich kroków wydobywał się
spod ziemi. To już nie tytan. To chuj. W jego cieniu
mój pęcherz moczowy kurczy się jak źrenica
w niespodzianym żółtym świetle przed Damaszkiem.
luty 2007
Dodane przez Krzysztof Bencal
dnia 14.11.2009 07:38 ˇ
12 Komentarzy ·
891 Czytań ·
|