Wrócił z pracy zmęczony. Nie porusza się i milczy.
Jest swoim posągiem odlanym z potu. Albo wykutym
W żelazie nerwów. Ogieniek papierosa to znicz, zapalony
W kolejną rocznicę jego śmierci. Pada deszcz. Niebo
Jest wysklepione jak łyżeczka, którą kobieta opłukuje
Pod kranem. Albo jak jej brzuch oglądany z wnętrza.
Noc w oknie, kawa w słoiku. Ktoś dokręca ziemię,
Kobieta dokręca wieczko. Jej piersi, bąble dwu
Wszechświatów. Wszechświat, odpustowa kobieta z drewna,
Skrywająca w sobie swoje coraz mniejsze i mniejsze
Figurki. Mężczyzna patrzy na ten najwyższy porządek.
Usta niemowlęcia, którym był, będą smakowały drogę mleczną,
Wyssą wszystkie skupiska gwiazd. Mężczyzna czeka,
Aż kobieta położy się, aż uniesie białą kołdrę,
Aż odsunie się i, patrząc na niego, klepnie kilka razy ręką
W miejsce wymoszczone jej ciepłem. Jego los - właśnie tutaj,
Między kowadłem a młotem.
2006
Dodane przez Krzysztof Bencal
dnia 31.10.2009 08:00 ˇ
11 Komentarzy ·
792 Czytań ·
|