znów mnie prowadzi na lotnisko, z którego samoloty lecą
tylko w dół i nieodparcie wpada się między. mocno ściskają
w pasie uporczywie i konsekwentnie zostawiają ślady, próbuję ogrzać
te dłonie, ale chłodno odliczają, by po chwili wypuścić, zostawić
z piętnem. chodziłam do miasta w intencji - nigdy nic, a może trzeba
było pojechać, przestać: karmić gołębie i pomagać staruszkom, odejść
od wszystkiego - pozwolić sobie na spokojne spadanie; trudnej sztuki
latania już nie opanuję. Wierzę - będziesz żeby złapać.
Dodane przez Andy Anderson
dnia 20.09.2009 08:38 ˇ
2 Komentarzy ·
919 Czytań ·
|