Długą smugą płoży się
niby cień zatęchły,
zalegający wszystkie kąty szarych,
przygnębienie kryjących
zakamarków.
Z oczu wyziera skarga
nie mająca właściciela.
Pulsu nie wyczuwam i serce bije wolniej
gotowe stanąć, bo i po cóż, dla kogo
wysiłek ten ważnym być zechce?
Ciągłe znużenie, na szali czasu
kładzie się powolnie,
chłodnym wnętrzem jak powłoką,
ściśle przylegając do muru boleści
śliskiej jak obietnice bez pokrycia.
Już nie zmierzch, a jeszcze nie wieczór.
Bez wyrazu i skargi głośnej,
jak bezdech trwam w zawieszeniu...
Jednakże w źrenicy cirrus się rodzi
gotowy zmierzyć się ze Smutkiem.
Dodane przez czarnarena
dnia 16.06.2009 20:17 ˇ
5 Komentarzy ·
745 Czytań ·
|