przez zaschnięte strupy oczu
przesiąka czerwony ocean
kapie mi w brudną pękniętą miskę ciała
w niej wyrabiam przyszłość rąk kikutami
tak jak piekarz ciasto z miłością wyrabia
sekundy nicości w życie zamieniam
za oknem te same chmury
zdradzają mnie z horyzontem
oboje sine wory mają pod oczami--źle z oczu im patrzy
dopala się zachód wyplutym petem
tlące się kikuty drzew dogasają
mgły się podnoszą
jak chmury komarów dziko bzyczące
twarz wpada mi bezwładnie
w kubeł dziurawych dłoni
przez nie dno ciemnej studni istnienia
się wydobywa na świat--Pandory podstęp
jej mroczna pustka pochłania mnie z zewnątrz
jej zimno zaś serce od środka mi w lód zamienia
zapadam się--
bąbelki mętnych mokradeł
uciesznie nademną bulgoczą
zastygły strup spojrzenia
wciąż sterczy jak pies uparcie tam gdzie go zostawiłem
lecz i on wkrótce zatonie--jak inne--w tę ciszę głęboko
lecz to są rozmyślania
już na inny temat
Dodane przez niezywiec
dnia 26.05.2009 20:15 ˇ
3 Komentarzy ·
629 Czytań ·
|