Pisałem ze zrozumieniem, że potem niczego się nie wyprę.
Słowa obrastały ciałem i zamieszkiwały razem ze mną.
Przeciwko nam była ślepa kuchnia, biały wiersz
i rozcieńczony wodą spirytus. Teatralne gesty ustaliły wzór obrusa,
rekwizyty osobiście umieściłem w menu.
Śliniłem się
do pełnego talerza jak gospodarz z siekierą na widok tucznika.
Kiełbasa rozglądała się za chlebem, śledź za słoną wodą i octem.
Zaciskałem pięść w kułak i wkładałem we wrzący barszcz,
żeby nie krzyczeć z bólu, wpychałem przepiórcze jajko w usta.
Niespokojnie pasł się mój cholesterol.
To jeszcze pamiętam,
że chciałem im łamać kości i obgryzać mięso.
Dodane przez Piotr Gajda
dnia 15.03.2007 21:14 ˇ
5 Komentarzy ·
1138 Czytań ·
|