Sylwetka zgrabna
Drobna figura
W zwiewnej sukience
Mocno czerwonej,
Podarowanej przez Parki
Smukła ciemności córa
Dumna i dziwna,
Piękna przesadnie...
Na Twym kolanie
Siadła
Paradnie...
Palce skostniałe
W rękawiczce białej,
Tej koronkowej,
Alabastrowe,
Sztywne i zimne
Szczupłe przesadnie
Po policzku Cię głaszczą...
Brutalnie...
Twarz z mgieł utkana
Krucha,
Delikatna,
Bardzo zadbana,
Blada i martwa,
Gładka przesadnie
Do twej piersi przyległa
Bezwładnie...
Proste, czarne włosy
Tych człowieczych losów
Uosobienia
U spodu drobinki szronu
Migoczą na skręceniach
Śliskie i gładkie,
Długie przesadnie
Twą szyję oplotły
Powabnie...
Oczy zielone
Malachitowe
Tak sarkastyczne
Nie dla nich
Coś, co romantyczne,
Widzące wiele,
Pragnące więcej
Bystre, kłujące
Wielkie przesadnie
Lód Ci wlewają w serce
Lód swej miłości,
Co szkli się ładnie...
Usta z karminu
Pełne i zimne
Szepcą jak nowennę
Kocham Cię -
Znajdę Cię wszędzie.
Zatańczysz ze mną
Białe tango...
W ogniu
O barwie karmazynu.
I tak tańczycie
Na białym śniegu
Ten biały taniec ognisty
Ona wypija Twe soki życia
Całując bez ustanku,
Dotykasz chłodu Jej lic bezkrwistych
Pytasz czy tak chciały duchy?
Bowiem się stałeś jej kochankiem
Odczułeś miłość Kostuchy
Uważaj, nie uciekniesz
I nie doczekasz poranku
Nad wami błyszczy sierp księżyca
Zbroczony krwią kochanków.
Dodane przez Gudrun
dnia 18.03.2009 22:37 ˇ
4 Komentarzy ·
776 Czytań ·
|