codziennie wychylamy głowy z łona matki jak samotne żonkile
wyciągane z wazonu. współżyjemy ze sobą w ciszy, pokoju
bez okien, gdzie pękają strupy, gdzie nawet palce przybierają
kształt S. na ulice wypadają włosy. oddech zimna zamiera
w eterze i spada na ziemię. łupinki jabłek poważnieją,
zmieniają miejsca z pomarszczonymi śliwkami. już nigdy
nie będą dorodne, nie będą rosnąć, a usychać. nikt nie
przekręci wskazówek wstecz, ani nie wydepcze im prostej ścieżki.
chcemy żyć długo. sczerstwiejemy.
Dodane przez Emilia Czasami
dnia 03.01.2009 18:21 ˇ
5 Komentarzy ·
700 Czytań ·
|