wsłuchiwałam się w jej serce
od środka
co jak dzwon w katedrze dudni
od środka
wsłuchiwałam się w jej oddech
do wewnątrz
co jak wiara w kościół z ludźmi
do wewnątrz
wsłuchiwałam się w jej miłość
w ramionach
taką samą jak w tych z piety
ramionach
wsłuchiwałam się w jej słowa
prawdziwe
niczym te szeptem w spowiedzi
odkryte
wpatrywałam się w źrenice co do mnie
błyszczały
jak promienie słońca gdy witraże senne
ożywiały
a teraz nie ma tej na której mogłam polegać
odjechała w dal zostawiając pusty pokój
Nie ma tej do której przytulona leżałam wysłuchując szumu drzew.
Tęsknota rośnie
|