W nagości ciszy
podchodzi ofiarę.
Bezbronnymi rękami,
przymkniętymi powiekami,
gdy niski wiatr muskając źdźbła,
paprocie zaledwie trąca.
Mech wysyca się wilgocią
natchnienia na podniebnej łące.
Nienagannej bezwzględności tropiciela
wciąż mu mało.
Jak i elegancji tancerza,
co na paluszkach sunie,
by polować z dala od zgiełku,
a ujrzawszy zdumienie,
na wieczność zamilknąć.
Płochliwa zwierzyna wymyka się,
jak tajemnicze dla oka odwzorowanie,
że myśli ostatecznie zawsze odbijają się w ciele.
Więc powraca do źródła
z pustymi rękami.
Niewidzialny zwiadowca,
wiersz,
co poecie chciał dać się wytropić,
zbliżywszy leptonową chmurą
na odległość olśnienia,
by w świętym zadziwieniu
zdołał wreszcie osaczyć
sam siebie.
I powrócić
do swojego zapomnienia.
Vila Real, 2008
Dodane przez Szanti
dnia 25.06.2008 06:38 ˇ
6 Komentarzy ·
747 Czytań ·
|