Więc ciepły plasterek słońca na języku ziemi. Czerń pod bielą, biel na czerni,
możemy być najdłuższymi żyłkami pod skórą pościeli, jeśli zaczniemy wystawiać
palce, dotykać szyby. Jak wątki niedokończonych nerwów, kłótni, słów, zdań,
dotyków, jakbyśmy puszczali dym z ust i rozjeżdżały się pociągi. Z nami do
Miami, bez nas do celu. Tynk na ramionach, kiedy popękają ściany i zaczną
krawić wzorki na tapecie. Białe wieloryby, lewiatany, potwory spod poduszki
bo to o czym śnisz później wchodzi do tego świata, rośnie w winnicy i starzy
ludzie piją codziennie wino, jedzą rozmnożony chleb, rybie ości chowają w gardle.
Ryt plemienny jak nazwą to encyklopedie, słowniki, atlasy, książki i słowa, które
skaleczą przełyk. Przywołane bogi, bozie i nie wymieniaj dalej nadaremno, bo,
to co dosięgnie ustatkuje przestrzeń, powoła przedmioty. Więc wiersze. Zaklęcia
i dziewczęta.
Dodane przez Sławomir Hornik
dnia 19.06.2008 13:05 ˇ
6 Komentarzy ·
782 Czytań ·
|