Iza, dziękuję, bardzo to miłe, co piszesz. Pewnie, że będę, wiesz zawołanie "wierny jak pies, naiwny jak dziecko", wciąż aktualne.
Gratuluję raz jeszcze książki. Masz świetny debiut!
Postów: 12 Miejscowość: Częstochowa Data rejestracji: 04.04.07
Dodane dnia 18.07.2009 14:16
Powróciłam z wywczasów więc mogę ponownie 'dać głos' ;-)
Przede wszystkim dziękuję Markowi za recenzję. Marek od zawsze był i mam nadzieję nadal będzie moim najwierniejszym czytelnikiem. Gdyby nie on ta książka pewnie nigdy by nie powstała. Jego wiara w moje możliwości i anielska cierpliwość sprawiała nieraz cuda. Jeszcze raz Ci dziękuję Marku - jesteć nieoceniony!
ulotna - dziękuję :) bardzo mi miło, że zaglądasz na moją stronkę, obiecuję że niebawem zrobię tam trochę porządek.
Ludwik Perney , whambam, kotkonia - dziękuję :-)
ryba_zakonnik - Olu - bardzo Ci dziękuję, jest mi naprawdę miło czytać takie słowa :-)
--------------------------------
zapraszam na www.chlond.pl
zawsze wierzylam a twoj talent. bardzo szybko robilas postepy, pamietam kilka wierszy na ns. znalazlas swoj glos, jestem ciekawa tej ksiazki, chetnie ja kupie. pozdrawiam
Misja godna kamikadze, napisać o książce Izy Chłond. Dlaczego? Powodów jest wiele. Uprzedzając kolejny akt bolszewickiej czujności Pani Amonit, napiszę o tym więcej. Znam Izę, śmiem twierdzić, że się przyjaźnimy. Wiersze pomieszczone w książce, czytałem w momencie powstania, znam kolejne wersje i warianty. Czy mogę być obiektywny? Myślę, że jestem. Brak obiektywizmu, lukrowanie zamiast prawdy, wyklucza przyjaźń między poetami.
Jednak wiem, jak przyjmowane są tego typu teksty, dlatego wyjaśniłem to i owo.
Tomik Izy Chłond wydany jest pięknie! Ładna okładka, na marginesie dzieło męża Izy, Artura. Z tyłu zdjęcie Autorki i krótka nota biograficzna. Miło wziąć taką książkę do ręki.
Przypominam, bo przypomnieć warto, Iza Chłond, była w 2008 roku nominowana do nagrody im. Jacka Bierezina. rRe: Luniekr1;, nie ma wiele wspólnego z projektem wyróżnionym w konkursie Bierezina. To w zasadzie zupełnie nowy projekt.
Książka podzielona jest na cztery części. Uważni lub zainteresowani czytelnicy mogli śledzić ewolucję tych wierszy na autorskiej stronie Izy Chłond. W chwili obecnej można na niej obserwować powstawanie nowego tomu. Polecam.
Moim zdaniem podział książki na cztery części jest niekonsekwentny i zupełnie niepotrzebny. W tej mierze nie znam zamysłu Autorki. Być może były jakieś istotne argumenty, przemawiające za takim podziałem, ale ja ich nie widzę. W zasadzie książka jest całością, jest opowieścią rozpisaną na wiersze. Pomysł jest przewrotny, otóż Chłond udaje, że pisze autobiografię wierszem.
jestem tu całkiem od niedawna. zdążyłam już jednak
oznaczyć korytarz kwiatkiem r11; wchodzisz i zaraz wiesz:
tu mieszka ta, która chce grać w zielone a zapomina
o podlewaniu.
postępuję też według doskonałego planu:
w osiedlowym sklepiku kupuję tylko pomidory, chleb
i ziemniaki. zawsze w tej samej ilości i prawiąc
te same uwagi. w końcu pani z prawdziwie hawajską
opalenizną zaczyna kojarzyć twarz z produktami.
nawet sprzątaczka po tym jak spadłam ze
świeżo umytych schodów mówi mi dzień dobry.
odhaczam: kolejna oswojona
i już mogę triumfalnie oświadczyć: jestem w domu.
Zwróćmy uwagę na grę, jaką toczy podmiot liryczny z czytelnikiem. Narracja prowadzona konsekwentnie w pierwszej osobie, ma wzmocnić przekaz. To nie literatura opisująca egzystencjalne rozterki, to relacja z pierwszej ręki! Co opisuje wiersz? Czytając od dawna wiersze Izy Chłond, mam na ten temat swoją teorię.
Wydaje mi się, że jest to opowieść o grze toczonej ze światem. O grze na miny, gesty, komunikaty. Podmiot liryczny mówi, ja będę udawała, ze wierzę w twoje istnienie, a ty daj mi spokój.
kolejna wiosna: okna umyte, z szaf zdjęty balast
zimowej odzieży. gdyby nas zastano takich zziajanych,
w fartuchach, rozdeptanych kapciach, supłających jak ptaki
kolejne, jednoroczne gniazda to ile by było śmiechu,
a ile powagi w innych wymiarach?
staramy się pamiętać, że ktoś na nas czeka,
wije trwałe gniazdo, rozstawia złote krzesła.
a każda wiosna po swojemu nam mówi, że już niedaleko:
rozpulchniona ziemia zwiera w bojowym szyku
owadzie kondukty, żałobne szeregi.
W tej grze, jaką toczy podmiot liryczny jest jednak jedna prawdziwa rzecz, śmierć. Wiele w tych wierszach rozmyślań o śmierci. Wiele o sprawach ze śmiercią związanych. Przeczytamy relację z sekcji zwłok, przeczytamy opis umierania staruszka, który niezauważalnie zmieni się w czułe wspomnienie bliskiej osoby.
To jedno oblicze tej książki. Drugie to wiersze o rpomocnikach śmiercir1;. Cała część czwarta tomiku to namysł nad naturą człowieka. Mordercy, gwałciciele, ponura galeria osób, w których człowieczeństwo można wątpić. Tu pojawia się kluczowy motyw tej książki. Iza Chłond odrzuca nihilizm, nie przyjmuje do wiadomości teorii stawiających zwierzęcej naturze człowieka pomnik. Nie pyta skąd zło, bo zło jest, istnieje, jako fakt. Najważniejszym zadaniem podmiotu lirycznego jest:
świadomość jutra. tego, że trzeba się będzie spotkać
z zabójcą, zajrzeć mu w oczy i zobaczyć w nich
swojego młodszego brata. że się będzie chciało
powiedzieć mu: rmłody, ale się wygłupiłeś r11;
nie lepiej było iść na rower zamiast kupować nóż?r1;.
Właśnie ta chrześcijańska postawa, która nakazuje widzieć w każdym brata, okazuje się kluczowa. To nie jest chrześcijaństwo deklaratywne, ale chrześcijański duch w działaniu. Zaimponowała mi ta postawa, bo idzie wbrew modzie, wbrew wyborom literackiej większości. Teologicznie rzecz ujmując blisko wierszom Chłond do pism Pascala. Podobnie jest w wierszu, którego bohaterem jest zbrodniarz J.Mengele.
biografie
czytam biografię mengelego i coraz wyraźniej widzę
mojego szefa: zamiast gładko zaczesanego bruneta -
blondyn z uśmiechem przyklejonym w złym miejscu.
myśl biegnie dwutorowo: jak to jest, że ludzie z uporem
mówią "zapamiętam tę frazę" jakby mieli na zewnątrz,
w przestronnych, strzeżonych budynkach składy pamięci
i ciągły, niczym nie przerwany do nich dostęp?
a może sprytnie zapełniają nimi modlitwy, listy zakupów, całą swą
dzienną fabułę? wciąż od nowa, zaraz po otwarciu oczu powtarzają
z precyzją kwarcowych mechanizmów całodobowy rytuał
by w efekcie wyzwolić się z jutowego worka pamięci krótkotrwałej.
a jeśli to sen dysponuje jakimś tajemnym źródłem,
które świadomie zasila pamięć (co i ile należy spalić)?
"już zagazowane" - mengele uśmiecha się pokazując szparę
między jedynkami.
rRe: Luniekr1; stawia przed czytelnikiem spore wymagania. Autorka toczy swoistą grę z czytelnikiem, prowadząc go ku zaskakującym konstatacjom, odkryciom. Z czystym sumieniem mogę tę książkę polecić każdemu miłośnikowi poezji.
Opisane aspekty nie wyczerpują problematyki książki Izy Chłond. Ta książka oferuje o wiele więcej.
Byłoby mi miło, gdyby wywiązała się w tym wątku dyskusja, ale nie o tym, że Marek pisze recenzję Izie. Pomówmy o książce, bo jest, o czym.
Postów: 218 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 10.03.07
Dodane dnia 13.07.2009 18:37
ulotna - jak najbardziej. Chyba już nie dojdziemy do porozumienia w sprawie konkretów z Wojciechem Roszkowskim, więc temat Twoich tekstów pozostaje otwarty, do następnej okazji na jego poruszenie ;)
Postów: 127 Miejscowość: Ozimek Data rejestracji: 12.08.08
Dodane dnia 13.07.2009 08:54
wierszofilu, myślę, że niepotrzebnie zostałam przywołana w tej dyskusji ;-), a poza tym może warto pamiętać, że ten wątek dotyczy debiutu Izy Chłond, a więc ja wolę z niego zniknąć ;-).
Postów: 218 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 10.03.07
Dodane dnia 12.07.2009 20:57
Wojciech Roszkowski,
pomyślałeś i OK. Ja tylko (aż ;)) pytam o konkrety - co, gdzie i kiedy jest wspólne, w "rzeczonej poetyce" (wciąż nie wiem, o jaką poetykę Ci chodzi), w "rekwizytorium" (wciąż nie wiem, jakie rekwizytorium masz na myśli). Slogany są dobre na reklamy, nie na choćby odrobinę rzeczową dyskusję o poezji ;)
Jeśli chodzi o "ulotną" - tym bardziej jestem ciekawy, w którym miejscu jej poetyka oraz poetyki łodzian i okołołodzian mają punkty wspólne. Znajduję tylko jeden: teksty obu stron przeważnie są podzielone na wersy.
I jeszcze raz proszę o argumenty, nie ogólniki na temat "poetów warszawskich" i "poetów poznańskich".
Postów: 127 Miejscowość: Ozimek Data rejestracji: 12.08.08
Dodane dnia 12.07.2009 20:44
Wojtku, był taki czas, że przez chwilę byłam związana z Poznaniem, więc to nie do końca pomyłka ;-) i za wszelkie porównania się nie gniewam, bo i nie ma za co :-). ja dopiero szukam swojej drogi, swojego odrębnego głosu, Teresa R. to całkiem inna sprawa - to doświadczona poetka :-).
Postów: 466 Miejscowość: Tykocin Data rejestracji: 22.12.07
Dodane dnia 12.07.2009 19:32
Ja też pomyślałem o Teresie Radziewicz. Także o Kasi (ulotnej), którą mylnie umiejscowiłem w Poznaniu. Porównaniami zapewne zachwycone by nie były, każdy chce być osobny i mieć półkę tylko dla siebie. Dlatego poprzestanę na określeniu "rustykalny", jeżeli miałbym doszukiwać się pól wspólnych - to nie jest próba szufladkowania, tylko refleksja jednego z czytelników.
Jeśli zaś chodzi o innych autorów z Łodzi i okolic, to czasem są wymieniani razem. Pewnie z racji zamieszkania i aktywności na poletku literackim - nie muszę chyba dodawać, że w ich pisaniu jest mniej więcej tyle cech wspólnych, co w poezji autorów warszawskich czy pozanańskich. Tak to znajduję.
Edytowane przez Wojciech Roszkowski dnia 12.07.2009 19:43
Postów: 218 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 10.03.07
Dodane dnia 12.07.2009 18:56
Wojciech Roszkowski,
"w rekwizytorium" - tzn. w jakim rekwizytorium?
"rzeczoną poetyką" - tzn. jaką poetyką?
Wykorzystujesz pojęcia, spróbuj się z tego wytłumaczyć. Zasłanianie się "skrótem myślowym" nie jest tutaj wiarygodne ;)
Co do "cech wspólnych":
1. Jeśli chodzi o Teresę Radziewicz - poetyka jej wierszy jest bliska przede wszystkim poetyce wierszy Roberta Miniaka, a raczej powinienem te nazwiska podać tutaj w odwrotnej kolejności ;) A co z pozostałymi łodzianami i okołołodzianami?
2. Jeśli chodzi o poetkę (chyba) z okolic Poznania - a kogo konkretnie masz na myśli?
Wojtku, dziękuję)))
Przy okazji, dziś nie zdobyłeś kujawskiej liry, ale nie żałuj, była brzydka. Zdobyłeś wyróżnienie. Średnia kupka książek. Tytułów nie dałem rady odczytać, bo byłem bez okularów. Gratulacje.
O książce Izy spróbuję jeszcze napisać, czekam na tomik.
A uwagi o wspomnianej dykcji bardzo interesujące. W zasadzie zgadzam się.
Postów: 466 Miejscowość: Tykocin Data rejestracji: 22.12.07
Dodane dnia 12.07.2009 13:24
Marku - tytuły raz nabyte są niezbywalne :)
Wierszofilu - określenie "dykcja łódzka" jest, tak mi się zdaje, skrótem myślowym. Jeżeli się doszukiwać cech wspólnych, chociażby w rekwizytorium, to się może okazać, że na PP są przynajmniej dwie poetki "spokrewnione" literacko z rzeczoną poetyką. Jedna jest chyba z okolic Poznania, druga mieszka niedaleko Białegostoku.
To tak odnośnie przymiotnika "łódzki".
Postów: 218 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 10.03.07
Dodane dnia 11.07.2009 11:28
Wojciech Roszkowski,
wydanie książki nobilituje autora? W tym problem, że niekoniecznie. Oczywiście nie mówię tu w związku z omawianą książką (bo przecież jeszcze jej nie czytałem), w każdym razie to temat na inną dyskusję, może nawet w jednym z sąsiadujących wątków na tym Forum ;)
Oczywiście, można odpuścić sobie czepianie się szczegółów. Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli już ktoś decyduje się i ma możliwość wydania książki, chce to zrobić jak najlepiej i jak najdokładniej. Po prostu ;) Inna sprawa - niezależnie od tego i tak może zostać skrytykowany, choćby tylko za drobiazgi ;)
marek kołodziejski,
a więc mogę przyjąć, że zaczynamy rozmawiać sensownie ;) Jak najbardziej - każdy z wymienionych przez Ciebie debiutantów (obecnych i przyszłych) może namieszać. I każdego dopinguję, jako piszący i czytający - w końcu w tym kontekście nie ma nic lepszego niż coraz lepsze wiersze :)
Co do "dykcji łódzkiej" - nie ma czegoś takiego, to kolejny, dziwny fragment notki Roberta Miniaka (który już mu wielokrotnie wypominałem ;)). Owszem, w wierszach poszczególnych łodzian można się dopatrzyć cech wspólnych, ale bez przesady. Po pierwsze - tych podobieństw jest zdecydowanie za mało. Po drugie - to dopiero początek, więc nawet gdyby miała się pojawić w Łodzi jakaś dykcja, do tej pory nie upłynęło wystarczająco dużo czasu, żeby się ukonstytuowała. Po trzecie - nie ma programów, wspólnych celów, nawet analogicznych inspiracji, każdy idzie swoją drogą => moim zdaniem nie ma podstaw, żeby jakakolwiek dykcja w ogóle mogła w Łodzi powstać.
Edytowane przez Rafał Gawin dnia 11.07.2009 11:33
Postów: 127 Miejscowość: Ozimek Data rejestracji: 12.08.08
Dodane dnia 11.07.2009 10:55
gratuluję wydania tomiku, tym bardziej, że chętnie zaglądałam pod wiersze Autorki na portalu, jak i na jej stronę (szkoda, że nie dodaje już następnych tekstów...).