|
Dr Jacek Mączka, urodzony w Sanoku w 1965 roku, absolwent filologii polskiej, starszy wykładowca i nauczyciel licealny . Autor tomików poezji (Labirynt, Czekam nie czekając, Broniszki-Dolinki, Broniszki-Dolinki i inne wiersze, Wilcze łyko piołun, Dalsze ciągi, Vaso, Bez ciebie zakwitnie czeremcha, Już raz niosłeś tę opowieść, Pomyśleć prześwit). Księgarnia Akademicka przygotowuje publikację jego książki Powidła dla Tejrezjasza. O poezji Janusza Szubera. Publikuje wiersze, szkice, zwłaszcza z zakresu antropologii literatury i felietony (między innymi w "Akcencie", "Studium", "Kwartalniku Artystycznym", "Frazie", "Nowej Okolicy Poetów", "Tyglu Kultury", "Inspiracjach Jungowskich Albo Albo", "Rzeczypospolitej", "Kresach", portalu culture.pl, prowadzonym przez Instytut Adama Mickiewicza). Za książkę Wilcze łyko piołun- nominowany do nagrody głównej i wyróżniony w XII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina, ogłaszanym przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, a także nominowany do nagrody głównej VII Tyskiej Zimy Poetyckiej. W IV edycji międzynarodowego konkursu poetyckiego "Sen o Karpatach" zajął drugie miejsce. Książkę Dalsze ciągi zakwalifikowano do drugiego etapu Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej SILESIUS.
Wieża
Wszystko zmierza ku księdze. Wieczory
coraz dłuższe. Niekiedy na ławie przed domem
turdus merula, czyli kos. Nad ścierniskami
wąskie pasma dymu przemieszane z mgłą.
Glosa do Św. Tomasza
"Powiedziałem, że zgodnie z moim przekonaniem
i wiarą wszystko było chaosem, czyli ziemia, powietrze,
woda i ogień razem przemieszane; i to wszystko utworzyło
jedną masę, tak właśnie jak wyrabia się ser z mleka, i w niej
powstały robaki, były to anioły; z woli Najświętszego Majestatu
stały się one Bogiem i aniołami."
W sukni, płaszczu i berecie z wełny. Ubrany na biało -
młynarz Menocchio w podle oświetlonej sali.
Przed kanonikiem Giambattisto Maro, generalnym
wikariuszem inkwizytora Akwilei i Concordii. Oskarżony
o herezję zeznaje: każdy wykonuje swoją powinność,
jedni orzą, drudzy osmykują wino, a ja wykonuję
moją powinność bluźniercy. Jest późne lato, obrok
leży w żłobach, pasterze odganiają wilki od owiec,
w prawym górnym rogu prążkowana kukułka,
nikt z nich nie przyznaje się do winy.
Deptane po drodze
Capsella bursa pastoris - tasznik pospolity. Dla nas,
brzdąców - zwyczajnie "chlebek świętojański". Jego sercowate
łuszczynki pełne złotych nasion, wbrew zakazom dorosłych,
miażdżone z błogością zębami. Koźlonogi pies
Wielkiej Bogini, grubiański i nieokrzesany, kontent klepał się
po owłosionym brzuchu. Teraz, przewertowawszy na próżno
liczne leksykony, z obowiązku kronikarza - przywołuję inne imiona:
kaletka pasterska, bydełnik, tobołki pastusze, kaszka,
boursea pasteur, shepherd's burse, borsa di pastore.
Uznajmy to za przyczynek do poezji zielników
albo świadectwo śmiertelności słowa.
*Wg Pindara bożek Pan, bóstwo opiekuńcze pasterzy i trzód, był przez bogów olimpijskich nazywany psem Wielkiej Bogini (Kybele czczonej pod postacią czarnego kamienia w kształcie fallusa).
Mówić inaczej
W alegoriach Cezarego Ripy "Gramatyka" - niewiasta
z kartką w ręce, na której po łacinie czytamy: Uczone
słowo wyraźnie i należycie wymówione. W lewej dłoni
trzyma bicz. Z piersi obficie tryska mleko. Bo przecież
w przedrzeźnianiu i robieniu grymasów jest coś nieprzyzwoitego,
contra naturam. A zarazem słodka obietnica powrotu.
Popiół skóry nosorożca
Na podtrzymanie zdziwienia
niekiedy zwyczajnie nie starcza sił:
ustaje nazywanie. Świat zanurza się w chaosie
pofałdowanym i ciężkim
jak popiół skóry nosorożca.
Symballein
Kobieta z młotkiem w dłoni i wiązka gwoździ
w lewej. Konieczność to taki sposób istnienia rzeczy,
że nie mogą one istnieć inaczej. I nic nam do tego.
Kamień, pies, drzewo - zawsze na swoim miejscu.
Gotowe. A ty obok tego "huja" sprayem na murze,
Choć mogłeś, czy aby na pewno, pasażem, gdzie Żabka.
Wybierający wybierany. Grzechoczą kości w miedzianym kubku.
Likos
Pauzaniasz opowiada o górze w Arkadii,
na granicy z Messenią. W tymże "Przewodniku po Helladzie"
obraz dwóch kolumn na szczycie. Między
nimi syn Pelazga, zabiwszy dziecko na ołtarzu Zeusa
Likejosa, pił krew ludzką i dlatego został podczas
owej ofiary przemieniony w wilka. Spoglądasz do tyłu.
Słońce wysoko, coraz krótsze cienie. Wzdłuż żywopłotu,
aż po horyzont - mgła. Zmęczony na ławce.
Ciemności gęstnieją. Po dziewięciu latach wraca do ludzkiej
postaci, jeśli nie zasmakuje w ludożerstwie.
I masz babo placek
leżysz w łóżku chory prawie 41 - letni z nieba
wiadra wody na jezdnię sklepy i przechodniów
deszcz na obiad dzisiaj placki z pieczarkami Inie
też katar daje się we znaki aż skóra zeszła
do połowy nosa za oknem grzmoty po dachach i rynnach
harcują jak podniebne koty ostatnio
przekonałem się że ktoś zamieszkał we mnie
i masz babo placek
Meta-patroszenie
Szukasz w sobie i w innych małych dewastacji.
I w najbliższej okolicy. Winnych nie ma.
Gnomy jak w gnozie. Permanentna szarówka
i szemrane sowy płomykówki. Posprzątane.
dodane przez:ds
|
|