|
Rafał Baron.Urodzony w Trójmieście. Tam mieszka i pracuje. Tłumacz,
wykładowca, krytyk muzyczny. Laureat i zwycięzca konkursów poetyckich (m.in. im. R. Wojaczka, im. K. Ratonia, im. M. Czychowskiego, im. J. Śpiewaka i A. Kamieńskiej, Nadnyskich Spotkań Literackich, dwukrotnie O Laur Czerwonej Róży, Krajobrazy Słowa, dwukrotnie im. K.K. Baczyńskiego, w tym w 2011 - zwycięzca, Malowanie słowem). Dwukrotnie nominowany do nagrody głównej w konkursie im. J. Bierezina - w 2009 i 2010. Publikował w "Autografie", "Obrzeżach", "Biuletynie", "Arkadii", "Frazie" i antologiach pokonkursowych. Opublikował tomy wierszy Listy do Nienarodzonego Dziecka (Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź 2011) i Film (Teatr Maly, Tychy 2013)
hemoglobina
poranne godziny mają właściwość
bezgłośnego zaczynania nowych historii. ich obraz
nałożony na poprzedni, już wyblakły. zaczyna się
dzienna faza zapominania.
jeszcze ciągi:
znakowanie drzew, by wiedzieć jak wrócić. więzy
między tobą a mną. dozorcy. jesteśmy dozorcami.
mów o tym. mów. to trzyma nas razem. jeszcze
jesteśmy spójnym tworzywem. do antraktu. wtedy robimy
zdjęcia, zapiski, obarczając je pamięcią. i już
nie pamiętamy miejsca z którego wyszliśmy.
zaraz potem, co sekundę:
wdzierające się światła spalają komórki.
jesteś kim innym. tlą się końce twoich historii.
jesteś już kim innym.
ale nam jest wszystko jedno na ulicy
wrośniętej jak nerw w tkankę autobusu.
w jego kryptę, gdzie leżymy
związani tym samym językiem;
dzięki niemu wiemy, że prawdopodobnie
jesteśmy hemoglobiną
nieświadomie przenoszącą sens.
Karma
Ranek składa się ze strzępów napisanych wierszy.
Światy. Jestem otwarty, przenikany przez frazy.
Słowa zwężają się, by wejść jak skalpele, skóra
wymawia drzwi, przejścia. Pochłaniam mantry
rozmów w pociągach, sklepach. Sieć znaczeń
zarzucona na wszystko. I odtwarzanie obrazów
jak gra w tym filmie, jak karma dnia, tygodnia, roku.
Jestem słowem, wracam do początku, dopóki
nie przyjdziesz. Wtedy jestem ciałem. Ono
też zapamiętuje. Podskórnie. Dożylnie.
Nie dasz rady mnie stąd zabrać, nie jest możliwy
kolejny exodus do ziemi bez znaczeń, bez milionów
żył łączących słowa, bez środka, jak wydrążony
pień stojący samotnie w kipieli zieleni. Nie jesteśmy
sami, jesteśmy swoimi wierszami
sprzed momentu, tygodnia, roku.
Krążenia, obiegi
Dziś wyczytała między wierszami, że nie ma
możliwości wyjścia. Żadnych podziemnych przejść.
Została, choć jedzie autobusem. Jest pustą rzeką,
bezwiednie mija przystanki, pochłania odbicia,
resztki słów, czasem czyjś wzrok. Cofa się
tuż przede mną, zawraca w ciemność, ja
razem z nią. Do tego co nas zawrze, do tego
co nas uwikła w spisy imion i nazw, w krajobrazy
zdjęć i filmów, które mają naszą żywotność
i krew. Coraz wolniej. Pełni, napęczniali i mętni
jak woda unosząca martwe ptaki, jak piekła
znaczeń. Zamknięte krwiobiegi naszych historii
są wszędzie; na sklepowych paragonach,
na billboardach i w tym co mówią. Sami
zaczynany je opowiadać od początku
do końca. Już nikt nie musi na nas polować,
krążyć z nożem w zębach, pilnując byśmy
nie wyszli.
Powtórka: jesień
Wyjście. Pierwsze otwarcie oczu
kasuje zapis nocy. Pierwsza minuta:
to, co zostało skrapla się. Znikopis
jest na powrót czysty. Zaczynamy się
niepostrzeżenie i znajomo. W środku września
włącza się dobrze ukryty mechanizm
i wszystko zaczyna się od nowa. Płynnie.
Szelestnie. Wyobrażone. Wypowiedziane.
Odgrywane. Więc zostaw ten film,
przecież się nie skończymy.
Najwyżej znajdą nas po drugiej stronie
ekranu. Ciała są tylko demiurgami,
ich fotografie półsnami. Między nimi szpary,
tam czekaj na mnie nieruchomo,
bym mógł wejść
w kadr.
docieranie, zostawanie
kawałki mnie zaczepiają się wszędzie
odsłaniając dopływy czerni w morzu
bez nazwy. zostaję na ścianach,
filtrowany szyldami, przedostaję się
do wnętrz. spotykanie ciebie
to pozostawianie strzępków
siebie rozłożone w czasie. uważaj,
bo mówisz do wydrążonego. trochę mnie
zostaje na twojej pościeli
(choć mówisz, że zostają mnie miliony).
zapadam się w miękkość narkozy
przed operacją wkomponowania
w ostatnią ścianę, bym już nigdy
jej nie widział. tylko jeden
sen: ilu mnie dotarło do ciebie?
ilu żyje? ilu jest w drodze? potem zbieranie
rozproszonych części, proces przypominania,
trwanie. i kody, zaszyfrowane przekazy
o mnie. wszędzie. wszędzie.
w morzu bez nazwy.
dodane przez: ds.
|
|