|
Michał Murowaniecki – ur. 1982. Autor książki poetyckiej Punctum (2008, nagroda "Dżonka" im. S. Zawiszanki). Współzałożyciel Koła Młodych przy Oddziale Łódzkim SPP. Redaktor techniczny "Arterii". Publikował m.in. w: "Tyglu Kultury", "Odrze", "Opcjach", "Więzi", "Frazie", czasopiśmie "Red.", "Kresach", "Wyspie", "Arteriach", "Cegle" oraz serwisach "Pro Arte" i "Gazety Wyborczej". Laureat kilkunastu konkursów poetyckich (m.in. im. R.M. Rilkego, C.K. Norwida, im. H. Poświatowskiej, im. K.K. Baczyńskiego, im. K. Ratonia, „Krajobrazy Słowa”, „Połowy Poetyckie”). Jego książkę poetycką Punctum nominowano do nagrody głównej w XIII OKP im. J. Bierezina, III OKP im. K. Janickiego oraz I OKP „Świdnica 2007”. Absolwent filologii polskiej UŁ. Mieszka w Łodzi.
pocztówka 51. nadawca nieczytelny
1.
ale buty? na listę wpisują się wrzosy Devon, poszarpane
brzegi Kornwalii i wyluzowane gołębie ze św. Marka.
Wiśniowa Góra zaklęta w pierścionku, sztachety i trawnik,
gdzie co dzień będą pasły się kosy, równie spokojne
jak twoja twarz. a to album zdjęć, do którego zajrzymy
po drodze. tyłem do kierunku jazdy, żeby było dobrze
widać przemijanie. jak na odłączonym obrazku.
2.
bo cerveza to piękne słowo, a najlepiej brzmi,
gdy stukasz nim o szklankę, po kolana w wodzie,
a barman woła, że od Chicxulub dzieli cię jeszcze
tylko kilkaset kilometrów potu. pyta, dlaczego akurat tam.
przecież są inne miejsca, gdzie widać, ile mamy możliwości,
od kiedy meteoryt wyrzeźbił ten krater.
3.
już dobrze. dal. słowo pisane nabiera
rozmachu. trzeba najpierw przejść się
po grudzie dnia. i dlatego buty.
piętrolinia
dolne piętra, piwnice jak galeria sztuki. lochy Manhattanu?
opary w kątach zmieniają się w odgłosy. albo odwrotnie.
rejestr kroków i nawróceń – poniekąd spis lokatorów,
elementarz tajemnic. niektóre słowa utykają
między jednym a drugim, w szybie
i zsypie. nie znają pionu, przybierają kształt
fali. miejscami gruz, groza wyrasta warstwami,
ale wciąż głucho. i niesmak w ustach. wyżej:
solidne zamki, zęby gerdy szczękają w próżnię.
otwierają się drzwi, ktoś wyjmuje stal z płaszcza,
liczy oddechy na wycieraczce. jarzeniowe
lampy zdają raport: zimne prądy w przeciągach,
atomy tlenu zakładają komitet, rodzą mgły, gotują
się do strajku, do skoku. dach jest na wyciągnięcie,
iglaste anteny gną się jak trawa. łatwo zadrapać chmurę,
dotknąć waty. za barierką krajobraz szpilek. wiatr znów
obraca planszę. poniosło mnie, wyrzuciło jak pchełkę.
świat przestawiony
dla Marty
stare miasto kończy się na pętlach. chodniki blakną
szybciej od fotografii. wysiadam w tym miejscu,
przestaję rozumieć robaki, które obłażą przejrzały owoc.
bagaż jest bez znaczenia. przecież wiesz,
liczy się właściwy kierunek. to gra w otwarte karty
o wysoką rozdzielczość wspomnień, o tę jedną ranę.
jaka perspektywa? zostają po nas wytarte łokciami biurka,
pliki tylko do odczytu, puste krzesła w poradniach.
spójrz, okno wypada z zawiasów. przeciąg wysyła sygnały
i nas w odległą próżnię. miesza pojęcia. idziemy boso.
w świat? wszędzie można oddychać, próbować
jeść z ziemi, kroić warzywa w rytmie salsy, po koleżeńsku
całować mulatki, bez skrępowania obejmować przyjaciela
na środku ulicy, budować dom z dymu i powidoków.
modlić się o powrót matadora do zdrowia, gwizdać
i nie dostać w łeb, obrzucać pomidorami, deptać winogrona,
kochać się z narzeczoną na balkonie, obudzić i wiedzieć:
słowo przenosi ciało, ciało przenosi nieswoje sny.
dodane przez: ds.
|
|