|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Radek Wiśniewski - Wirydarz 5 |
|
|
BLUŹNIERCZA SZTAMA
SOBIE NA 33 URODZINY
Kraków za oknem schodzi do swojego
podziemnego alter ego po dwudziestu stopniach mrozu, sztywno,
o kulach kościelnych wież, gdy ja patrzę w lustro nieudolnie
podrabiające rysy twarzy, powtarzające układ zmarszczek i pasm włosów.
Teraz, wypalony, mogę Go zrozumieć. Gównażeria wrzeszcząca:
„nie wierz nikomu po trzydziestce!” miała rację. Oto najlepszy moment,
ostatnia chwila, by dać się powiesić nago na publicznym widoku, oblać się beznyzną
i ostatni raz stanąć w ogniu samego siebie, w imię idei, zanim przestanie być ważna,
zanim stanę się zimnym wyjadaczem ciepłych resztek z wagin
coraz młodszych dziewcząt, nędzniejszym od kurwy harasymowiczem odcinającym
kupony od własnej niesławy czy małym humerkiem zasłaniającym się niepamięcią
jak tarczą. Niezdolny do Miłości staję się zdolny do wszystkiego
innego, reszta to proste mechanizmy. Gerentokracja...
ten rozmydlony Stachura miał rację: kochać można i tak, jak się przenosi góry:
siłą woli. Na starość zostają tylko wyuczone za młodu triki,
śmieszne zapamiętane cytaty, zapamiętale powtarzane. Będę wracał przed to lustro.
Jacek Podsiadło z tomu „Wychwyt Grahama”
Miałem przerwę. Obchodziłem trzydzieste urodziny. Wracając do zajęć sennych, długotrwałych szukałem podpowiedzi na ciąg dalszy. Bracia Luteranie dla których pierwotnie zacząłem regularnie prowadzić te zapiski wirydarzowe nad cudzymi wierszami od jakiegoś czasu już nie drukują moich wypocin, ale przysyłają mi regularnie zaproszenia na wakacje z duchami świętymi, nadal jestem na liście honorowych prenumeratorów ich pisma misyjnego. Nie jestem bynajmniej tym faktem zmartwiony, bardzo się cieszę, że los nas zetknął. Pozostał mi odruch poszukiwacza. Chciałem zatem napisać, przez siebie, o buncie który się ustatecznia, i miało być o Tacie Jacka Podsiadły i o tym jak naprawił zegar. Wszystko z wiersza „Chwytanie powietrza” - str.33 „Wychwytu Grahama”. Tymczasem wracając do – jak na razie – ostatniego tomu Podsiadły, wbiłem się ponownie (niby na rożen) na ten wiersz powyżej. I wiersz zaczął (dzięki braciom Luteranom jak sądzę) gadać do mnie zupełnie innym językiem niż lat temu pięć kiedy pierwszy raz do niego podchodziłem z długopisem w ręce. Napisałem wówczas pewną ilość niepotrzebnych bzdur, bądź prawdek, tyle że płochych. Że oto bunt nie tyle się ustatecznia co uwewnętrznia. Sugeruje to chociażby zdanie wstępne, w którym miasto całe schodzi do podziemia. Symboliczny akt założycielski nowego kosmosu, ale ukrytego przed wzrokiem. I zaraz potem poddanie w wątpliwość wiarygodności podmiota (posłuchaj jak pięknie brzmi to słowo gdy je wymawiać powoli – wiary-godność) wobec własnego odbicia w lustrze. Na tym wówczas się zatrzymałem. Na tym jak niegdysiejszy buntownik, nawet taki jakim dał się poznać Jacek P. w „Wychwycie Grahama”, staje wobec siebie i z pasją równą tej z jaką kiedyś rewoltę ogłaszał - mówi sobie że to koniec. Teraz tylko spalenie, kiedy każda nowa miłość, miłostka staje się przewidywalna jak przewidywalne są kolejne stadia fizjologii, metabolizmu, wzrostu i kurczenia się życia. „Zostają wyuczone za młodu triki”. A tak jest, jest jak się tę Miłość skopie i zeszmaci, zużyje raz piętnasty czy szesnasty - to się czujesz czasem jak ta kurwa z nędzą. I proszę się nie obruszać o ten wulgaryzm, to nie pod adresem szanownej widowni. Czasem się nie da inaczej o sobie samym szczerze.
Tak z rosnącą wyrazistością myślałem o tym wierszu, trzymając się dopiętej do postaci Jacka Wagabundy Poezji etykietki „życiopisania”. I ten Stachura nawet zdawał się potwierdzać moją interpretację i tę rozprawę z Miłością na koniec tomu.
Pod spodem jednak przyczaiła się zupełnie inna perspektywa (dzięki wam bracia Luteranie, chociaż tego nie wydrukujecie, wiem, nie mam żalu, ekumenia ma swoje granice, znam je i niniejszym świadomie przekraczam). W jakim to lustrze się przegląda nasz bezlitosny, buntowniczy ale i bluźnierczy podmiot? W którą rocznicę urodzin i kogo pisanego zaimkiem z wielkiej litery może wreszcie zrozumieć? „Teraz, wypalony, mogę Go zrozumieć”. W 33 urodziny. O jakiego typu zrozumienie graniczące z utożsamieniem (naśladowaniem?) tutaj chodzi? Na pewno niewiele ma ono wspólnego z kościelną doktryną. Podmiot patrzy niewątpliwie w Tego, który – teraz mała parafraza: w 33 urodziny dał się powiesić na widoku publicznym w imię idei. Ale nie patrzy na Niego jak na Boga, ale kogoś mu bliskiego przynajmniej na jednej płaszczyźnie – doświadczenia buntu. I jest w tej relacji coś wręcz partnerskiego, zatem bluźnierczego, bardziej człowieczego niż boskiego, jakby przeczucie podobnego wypalenia i wynikających z niego decyzji. Podobnego w swoim schemacie a nie treści jaką schemat się wypełnił, bo jeżeli wierzyć w to co napisane – to treść była inna, ale przesłanie zdaje się być takie samo. Sztama bluźniercza.
To chrystologiczne podejrzenie nie niweczy nieco – przyznaję, masochistycznej – przyjemności podążania pierwotną scieżką interpretacji według metody, nazwijmy ją „psychologizującą”. Ona nadal pozostaje istotna, nie wyklucza się z perspektywą ostateczną, sprytnie – a przecież czytelnie gdy teraz na to patrzę – wtłoczoną w wierszyk jak nadziana trotylem czy innym wągilkiem kartka urodzinowa.
Zatem bunt się u-ostatecznia a nie ustatatecznia, zostaje a nie ustaje. Odbicia w lustrze się nakładają na siebie i nie wiadomo kto jest kim. Wiadomo tylko, że przed lustro trzeba wracać. Bo może jeszcze tylko ono świadczy o tym, że pomimo przekroczenia trzydziestki, jest się wiarygodnym. I wystarczy ogień nosić pod paznokciami, nie wypuszczać go z siebie, najwyżej wciagać dym, pic duzo wody, kontrolować odruchy. Może dzieki temu jest jeszcze ważna idea dla której piszę. Dla której pisze się.
Radosław Wiśniewski
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 02.12.2007 21:23
pierwszą część rozumiem, ale tej drugiej to juz zupełnie
woda jak morze szeroka albo oka?
MN |
dnia 03.12.2007 09:38
ale drugą część? od którego momentu? |
dnia 03.12.2007 13:38
od miałem przerwę ... do szczerze ...
czy to są słowa tego Podsiadły?
jakiś taki bełkot czuję, przepraszam |
dnia 03.12.2007 19:25
poza tym smiem twierdzić i może z innego wątku - ani Świetlicki ani Stachura - nie byli i nie są moimi fanami i idolami pokolenia, byli, bo akurat na fali się zdawało tworzyć katastrofizm, a kto dziś pamięta innych, ot, choćby Andrzeja Babińskiego, Wincentego Różańskiego albo WIesława Kazaneckiego, albo tych mniej znanych, o których nawet sam zapomniałem, czemu autor ich nie wspomniał?
Ten Podsiadło to musi być niezły schizol skoro wypisuje takie głupoty o Luteranach i bawi się okiem i słuchem odbiorcy, mam go słuchać? nigdy w żadnym zyciu - gdzieś przy końcu jest takie coś wyrwane z kontekstu "kontrolować odruchy" - to lubię i tego się trzymam.
MN
ps. przeczytałem kilka tekstów Podsiadły i dochodzę do jeszcze jednego wniosku - facet nie robił poezji a robił na nią, straszne to, możemy polemizować całkiem spokojnie i bez wyzwisk, prosze mi tylko ukierunkować, w którym akurat momencie i gdzie dokładnie znajduje się jakaś znacząca metafora albo zdanie, które warto zapamiętać, proszę |
dnia 06.12.2007 09:21
w poezji tzw. pokolenia brulonu - to o metaforę raczej nie chodzi
tu trzeba szukać czegoś innego - ja polecam wiersze - pokoleniowego rówieśnika podsiadły - Marka Czuku |
dnia 06.12.2007 12:32
ok - zajrzę - dzięki za podpowiedź, bynajmniej podsiadło nie jest idolem moim, lansowano go wtedy gdy z woja wychodziłem i miałem zupełnie inne racje w głowie niż robić na coś, bynajmniej na poezję, nigdy w żadnym życiu
MN |
dnia 06.12.2007 15:56
zajrzałem - bardzo taka niemiecka ta poezja pana Czuku,
ani w niej wzlotów ani upadków, specjalistycznie wykrojone
skrawki materiału, tworzące nakładkę na mniej zabawne wnętrze,
widać, że czegoś się osobowość domagała, może tej sterylności
o którą dziś w emptrójkach nie trudno, ale jak mi się przypomni
... mój jest ten kawałek podłogi ... to już coś jest, ale czy równania
matematyczne czy choćby logika jest ułaskawieniem poetyki?
kiedyś stworzono naukę o chaosie - ta równie podswiadomie zakłada porządek, a wiersz? Pan Czuku mógł zaistnieć na
tamtej fali bo pisał bezszumnie, dziś wydaje się, że szum
staje się dolegliwością, idąc tą ścieżką, wielu zagłębia się w Zygę Frojda, szuka światełka w tuneli, już nie recepty
MN |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 24
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|