|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Karol Maliszewski - "Pożegnanie z Anną" i inne historie - recenzja tomu "Dworzec św. Łazarza" Wojciecha Roszkowskiego |
|
|
Może zacznijmy od pytania, czy czytałem to z musu, a teraz piszę, bo komuś dałem słowo. Ani jedno, ani drugie. Oto jedna z nielicznych ostatnio książek poetyckich, która mnie nie znudziła, a wręcz zajęła. Przeczytałem z przyjemnością, a teraz piszę o niej bez szczególnego wysiłku. Musiałem to wypowiedzieć na wstępie, by określić przestrzeń komunikowania się z przedstawionym w niej światem. Są jeszcze młodzi poeci cierpliwie szlifujący styl i rozszerzający światopogląd, nie czekając na kolejną nominację do czegoś tam czy występ w „Tańcu z celebrytami”. Robią to, bo muszą, od grafomanów różniąc się świadomością, konsekwencją i talentem. Tu talent rozwijał się spokojnie, od czasu do czasu dając znać o swej przewadze w różnych poetyckich konkursach. Kojarzył mi się z osiągnięciami na miarę jednego wiersza albo pojedynczego zestawu. Przed takim konkursowiczem po jakimś czasie wyrasta ważne zadanie sprostania oczekiwaniom, dokonania wyboru wierszy tworzących wreszcie tomik. Nie każda z obiecujących konkursowych gwiazd przekracza tę granicę ze smakiem i wyczuciem. Tu się udało. I wybrać odpowiednie utwory z obfitego dorobku, i tak je ułożyć, by tworzyły wartko płynącą opowieść, by składały się w całość.
Trochę to przypomina gest Łazarza; podnoszenie się z pyłu, z rozproszenia, ustanawianie na nowo swojego ludzkiego i poetyckiego bytu, stawanie twarzą w twarz ze światem i czytelnikiem. Dobry poeta jest jak ten Łazarz: odradza się przy każdej podsuniętej przez los okazji, szuka kolejnej szansy na nowy oddech. Tutaj wspomina się Lady Łazarz, co też jest delikatnym sygnałem poruszającym uwagę czytelnika, nakierowującym ją na problem „kobiecości”. Jej zagadkowym symbolem jest nie tylko po wielekroć przywoływana Anna, lecz również „dziewczyna z dworca św. Łazarza”. W innym miejscu napomyka się o „hospicjum św. Łazarza” i przypomina los Norwida, symbol szczególnej roli i sytuacji artysty. A więc to książka o miłości i umieraniu, o kobiecości towarzyszącej życiu i śmierci; mało tego – odniosłem wrażenie, że kobiecości stwarzającej życie i ewokującej śmierć. Tak jakby wszystko było w kobiecie: nasze pisanie, poszukiwanie, tworzenie sensu. Sala porodowa i hospicjum. Odradzanie się i powrót. Być może nawet sam poeta nie wie, co rozpisał na głosy i jak to zrobił, by kobiecie złożyć największy hołd.
Komu przyszło do głowy, by dworzec kolei żelaznej skojarzyć z imieniem Łazarza? Odpowiedź pewnie zna któryś z francuskich ojców założycieli, zaś naszą ciekawość rozpalają owe aluzje czynione pod adresem mitu Paryża (i w ogóle Francji), urastającego w głowach polskich artystów do rozmiarów Arkadii. Nie brak w niej i męczenników – Szopen, Norwid, Słowacki etc. – lecz to tym bardziej czyni ją godną pożądania, podsuwając findesieclowy obraz spowity w nostalgię i melancholię. Podróż rozumiana w duchu Łazarza patronującego kolejowej stacji jest nie tylko przemieszczaniem się i odkrywaniem; właściwie staje się pretekstem do odrodzenia, wyrwania się z przyzwyczajeń i skostnień. I tak dzieje się w tych wierszach. Umożliwiają odrodzenie się albo choćby chwilowe odnowienie. Wystarczy zaufać poecie, spojrzeć na świat jego oczami. Pewnie, że wiele w nich traumatycznych i bolesnych powidoków. Ale to właśnie przez ten ból świat wygląda tak świeżo, wiarygodne są tworzone tu egzemplifikacje, lśniące i odkrywcze metafory.
Na tym opowieść się nie kończy. Nie twierdzę, że udało mi się dotrzeć do wszystkich jej warstw. W tym momencie dostrzegam jeszcze jedną. Mam na myśli tradycję, wyobrażaną przez mamroczące pokolenia podsuwające do wglądu swe symboliczne obrazki. Żółknięcie tych obrazków, kruszenie się, stopniowy rozpad wyrazistych niegdyś kształtów. Do pytań o naturę miłości i ludzkich związków, o „chemię, kwasy i zasady / gry” okazjonalnych wspólnot, dochodzi pytanie o istotę przeżywania czasu i tworzenia historii. Jaką mam być „figurą w poczekalni”, jeżeli w ogóle nią będę? Nigdzie nie jest powiedziane, że w historycznym czyśćcu pozostanę na dłużej. Ta okazjonalność naszych, bardziej lub mniej artystycznych, występów oraz przygodność występków nie dają poecie spokoju. Czy nie wystarczy być, żeby przetrwać, czy koniecznie trzeba się zaznaczać, utrwalać? „Ośmioletni wówczas tato” został w głowie piszącego dziś wiersze syna. Ale czy piszącego ktoś w sobie zatrzyma, czy „odpomni wnuk”?
I w tym mniej więcej stylu układa się pieśń o bliskich i dalekich, o łańcuchach pokoleń przekazujących sobie złudzenie miłości i poczucie ważności. Kiedyś i tak wszyscy razem „zamieszkają głębiej”. Stąd elegijny ton tych utworów, delikatny cień zaglądający do niepokojąco słonecznych krajobrazów. Stąd charakterystyczna muzyka wierszy; brzmią pięknie, lecz głucho. Najważniejsze, że brzmią, a ich muzykę długo się pamięta. Zostają w nas sugestywne, mocne obrazy – niekiedy rozpaczy i beznadziei, to znów namiętności i wiary. Mimo adoracji śmierci i rozkładu, pełno tu życia, „mejli i sms-ów” z ostatniej chwili. A „ostatnia chwila”, dawkowana powściągliwie i bez skomlenia, pod piórem prawdziwego poety urasta nieraz do rangi mitu, stając się wkrótce wzorcem przeżywania. Oby i tak było tym razem. Roszkowski na to zasługuje.
Wojciech Roszkowski, Dworzec św. Łazarza, Teatr Mały, Tychy 2012, Biblioteka Tyskiej Zimy Poetyckiej
Tekst ukazał się w „Tyskim Magazynie Kulturalnym” nr 1(60)/2012.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 13.05.2012 19:40
Tak.
Wojtek pisze znakomicie. |
dnia 14.05.2012 12:33
I w tej kwestii również zgadzam się z gammelem :) |
dnia 15.05.2012 18:59
Jeszcze nie przeczytałam książki, ale w tym tygodniu chyba to mi się uda. |
dnia 02.01.2015 05:02
Przepięknie- i wiersze i recenzja, na taką ta twórczość zasługuje. Mogę powiedzieć, że jestem dumna z Wojtka, bo zaczynaliśmy razem raczkować na innym portalu, który dzisiaj już nie istnieje. Ogomna to dla mnie radość, że mogłam już tam wpisywać mu świetne recenzje , choć niewiele, jeszcze nie czułam się pewnie w recenzowaniu... Tylko ta przesada wkonkursach, jakby założył sobie- wykoszę wszystkich, nie spocznę, dopóki nie ...*** Ponad sto, tu już miejsce w literackim szerego, a do tego nieszeregowo, a niepowtarzalnie, same piórka bataliona... Tak trzymać, przez Ciebie to ja , Wojtusiu, nie startuję, bo po co... A Miasteczko bajeczkę a fairy tale town trzymam i hołubię, bo nad wyraz lubię, nawet ściągnęłam od Ciebie w swoim ?TYkocinie"...*** |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 8
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|