|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Marcin Orliński - "My tymczasem wznośmy tamę ponad końcem" - recenzja tomu "Czysta ziemia" Dariusza Suski |
|
|
Mało jest we współczesnej poezji autorów tak osobnych, jak Dariusz Suska. Bo choć poeta debiutował w latach dziewięćdziesiątych, kiedy nowe standardy liryczne wyznaczane były przez takie czasopisma, jak brulion, nie poddał się za bardzo ani modnemu wówczas o’haryzmowi, ani z wolna odradzającej się awangardzie. W kolejnych książkach Susce udało się wypracować dykcję charakterystyczną i zupełnie oryginalną. Uwagę krytyków najbardziej przyciągało umiejętne łączenie tonów klasycznych z tradycją literatury dziecięcej. Niezwykły, łatwo zapadający w pamięć rytm oraz rym, rzucany w wierszu niby od niechcenia, pozwoliły Susce budować świat jednocześnie piękny i straszliwy, w którym śmierć i śmiech okazują się różnymi stronami tego samego obrotu rzeczy.
Czysta ziemia to zbiór wierszy wybranych, na który składają się teksty z tomików DB6160221, Wszyscy nasi drodzy zakopani, Cała w piachu, a także kilka utworów dotąd jeszcze niepublikowanych. Dawne wiersze Suski (pierwszy rozdział książki) ledwie komunikują przestrzenie, które autor będzie eksplorował w swoich najważniejszych tomikach: Wszyscy nasi drodzy zakopani i Cała w piachu (drugi i trzeci rozdział Czystej ziemi). Motywem przewodnim jest w nich śmierć – śmierć obserwowana oczami dziecka, najpierw we wspomnieniach autora, a potem z punktu widzenia jego córki Nataszki. Śmierć odarta z patosu, wpisana w życie, przypadkowa, tajemnicza, czasami śmieszna, nade wszystko jednak – wszechobecna. W jaki sposób możliwe jest zestawienie takich tematów, jak dzieciństwo i śmierć? Otóż Suska przyjmuje maskę naiwnego obserwatora, który za pomocą najprostszych słów, czasami udając zabawę lub grę, próbuje zmierzyć się z okrucieństwem, cierpieniem i umieraniem w ich najbardziej banalnym (lub wręcz materialnym) wymiarze.
Poezja Dariusza Suski w dużej mierze osadzona jest w tradycji neoklasycystycznej. W przypadku starszych wierszy autora Czystej ziemi krytycy sugerowali wpływ Zbigniewa Herberta. Z kolei wiersze rymowane, przesączone metafizyką, porównywano do twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza. Na pewno daje się w nich wyczuć duch modernizmu, a być może i nuta romantyczna. Suska to poeta, który czerpie i w twórczy sposób przetwarza tradycyjne wątki i motywy, a czasem nawet pojedyncze frazy. Zdarzają się nawiązania do Brunona Schulza („i szum piasku zawładnął muzyką umysłu / wśród przedmieść i sanatoriów pod tłustą klepsydrą”, Sam umrę) czy do Marcela Prousta („Odkąd zamieszkał na biegunie / i nazywa się Marcel P., bliskie / sprzęty zamarzły”, Mówi A.). Nie wiem, czy zamierzone jest również odniesienie do Andrzeja Bursy (tytuł wiersza Trzynastoletnia).
Czym jest dla Suski czas? Na pewno stanowi główną oś refleksji nad ludzkim istnieniem, w którym wyróżnione zostają dwa podstawowe momenty: dzieciństwo i śmierć. Jeśli zatrzymać się przy tym schemacie, wypadałoby przypomnieć, że istnieją w naszym kręgu kulturowym dwa biegunowe stanowiska na temat dzieciństwa i śmierci. Pierwsze to stanowisko freudowskie, które polega na pominięciu śmierci i uprzywilejowaniu dzieciństwa jako głównego i ostatecznego źródła wiedzy o człowieku. Przeciwną postawę reprezentują z kolei zwolennicy schematu Heideggerowskiego, którzy pomijają dzieciństwo, wychodząc z założenia, że to właśnie doświadczenie śmierci, jako pewnej sytuacji granicznej, w istotny sposób może pouczyć nas o ludzkiej egzystencji. Z jednej strony zatem – mit początku (archē), a z drugiej – mit końca (télos).
Dariusz Suska próbuje łączyć obie perspektywy. Nie prowadzi jednak ogólnych rozważań na tematy eschatologiczne, a nacisk kładzie na egzystencjalny konkret. Jego wiersze po brzeg wypełnione są opisami codziennych sytuacji, najczęściej z podwórka, i dopiero określone wydarzenia mogą stanowić punkt wyjścia dla refleksji. Albo jeszcze dobitniej: egzystencjalny konkret tę refleksję po prostu implikuje.
Kto lub co umiera w wierszach Suski? Przede wszystkim (choć nie tylko) umierają zwierzęta. Co więcej – ich śmierć zwykle nie jest śmiercią naturalną, ponieważ najczęściej są zabijane. Zabijają je dzieci (podczas zabawy) lub dorośli (z powodu ignorancji lub głupoty). Najbardziej niezwykły wydaje się pod tym względem niepublikowany dotąd cykl Śmierć jest jak powietrze, utrzymany w konwencji prozy poetyckiej i dodany przez poetę do części Światło. Proza to niezwykła i chyba bardziej niż wiersze ujawnia fascynację modernizmem, tym językiem bogatym, barwnym i metafizycznym. Opis śmierci psa Miśka, którego tata postanowił uśpić z powodu choroby, dziecięce zabawy w mordowanie pszczół, chrabąszczy, a nawet zajęcy okazują się doświadczeniem metafizycznym, które dogłębnie naznaczy bohatera tych tekstów.
Uderza szczegółowość opisu, dystans, który mimo silnych emocji, udaje się autorowi aż do końca utrzymać. Żal? Na pewno. Ale chyba bardziej zdziwienie, że obcowało się ze śmiercią, że patrzyło się na śmierć i że w śmierci się uczestniczyło. Uderzają też wyrafinowane metody, jakie chłopcy wykorzystują, aby zajrzeć w zaświat: saletra z cukrem (mieszanka, jak wiadomo, palna), soczewka, która pod słońcem działa jak laser, a także kamień jako najskuteczniejszy sposób na zająca. Śmierć rzeczywiście jest jak powietrze, zdarza się po cichu, nie naznaczając źrenicy umierającego stworzenia swoją potężną siłą i gdyby nie emocjonalne zaangażowanie poety, pozostałaby pewnie niezauważona.
Śmierć zwierząt jeszcze dobitniej zostaje ukazana z tomikach Wszyscy nasi drodzy zakopani i Cała w piachu. Kiedy jednak po lekturze ostatnich książek powracam do wiersza Sam umrę z 1998 roku, mam nieodparte wrażenie, że Suska chce nam powiedzieć coś więcej nie tyle o śmierci zwierząt, ile o naturze naszego własnego istnienia: „Wyznałem ojcu, że jestem zwierzęciem, / a inne zwierzę umarło na krzyżu”. Z jednej strony można więc powiedzieć, że umierają zwierzęta, z drugiej zaś – że umieramy my sami – umiera człowiek, który okazuje się zabawką w rękach dziecka. Jeśli zatem potraktować figury dziecka i zwierzęcia w sposób najbardziej ogólny (jak widać, możliwy na gruncie tych wierszy), okaże się, że człowiek i zwierzę tylko pozornie stoją po dwóch stronach barykady, czy też – by posłużyć się optyką Suski – po dwóch stronach podwórkowego murku. Taki sposób lektury implikuje perspektywę raczej ponurą, która nie pozostawia złudzeń eschatologicznych: „Tak się złożyło, przeczytałem kiedyś / że psy, koty to idą do ziemi. I nic”. (A dlaczego nie, pomyśl, zmartwychwstanie raków).
Jeśli jednak pozostać przy lekturze bardziej dosłownej, trzeba by stwierdzić, że zwierzę jest po prostu lustrem, w którym dziecko poznaje swoje „ja”. Bo od początku do końca to właśnie dziecko pozostaje głównym bohaterem tych wierszy. Dziecko beztroskie i dziecko okrutne. Jak należy jednak czytać to okrucieństwo? Przecież dziecko tylko po części zdaje sobie sprawę z natury swoich czynów. Bohater wierszy wspominając odległe czasy swojego dzieciństwa, odczuwa „ścisk w dołku”, ma nadzieję, że kiedy kolega wymachiwał przed piszczącymi dziewczynami zranionym zającem, zwierzę było już nieprzytomne i nie odczuwało cierpienia. Zderzenie dzieciństwa z okrucieństwem, które tradycyjnie przypisywano przecież światu dorosłych, ja, jako czytelnik, rozumiem dwojako. Z jednej strony chciałbym odnosić figurę dziecka z tych wierszy do dziecka nietzscheańskiego, które stanowi uosobienie nieskończonej afirmacji życia. Bo dziecko zanurza się w życie w sposób swobodny, wolny od nakazu i zakazu, a więc poza kategoriami dobra i zła. Jednocześnie dla dziecka istnieje tylko chwila teraźniejsza – dziecko, w przeciwieństwie do dorosłego, działa tylko ze względu na daną chwilę. Zanurza się w niej, nie pamiętając o tym, co było, i nie zastanawiając się nad tym, co będzie. Nie pamięta i nie projektuje.
Z drugiej strony Suska zdaje się dołączać do grona tych współczesnych pisarzy, którzy demontują mit dzieciństwa – dziecko nie jest dla nich delikatnym i niewinnym aniołkiem, jasną istotą spod znaku Apolla, ale stworzeniem dionizyjskim – zagadkowym, potężnym i straszliwym. Demontaż to zresztą osobliwy, bo polegający nie tyle na „odsłonięciu” prawdy o dziecku, ile na jej „przypomnieniu”. Jedną z ciekawszych, antropologicznych analiz dzieciństwa przeprowadził J.H. Van den Berg. Autor słynnego tekstu Dziecko stało się dzieckiem pokazuje, że „dziecko” jest w dużej mierze wytworem Kultury Zachodniej. Przed Janem Jakubem Rousseau nie istniało – nie tylko dlatego, że nie istniał społeczny dyskurs traktujący o dziecku i dzieciństwie, ale przede wszystkim z powodu faktycznego braku granicy pomiędzy dzieciństwem i dorosłością.
Van den Berg zwraca przede wszystkim uwagę na takie sfery, jak: 1) seks, 2) praca i 3) śmierć. Według niego w dawnych czasach dziecko uczestniczyło w życiu dorosłych: spało w łóżku z rodzicami (1), obserwowało, jak pracują (2), i nierzadko było świadkiem śmierci, ponieważ ludzie umierali w domach lub na ulicy (3). Nowoczesność stworzyła więc dzieciństwo, ukrywając seks za drzwiami alkowy, pracę – za murami fabryki, a śmierć – w szpitalnych salach. Ukryta i oddalona dorosłość nie tylko spowodowała, że dziecko zostało zamknięte w klatce, ale także określiła długość i jakość adolescencji: „Dziecko nie istniało, po czym zjawiło się – myśmy je stworzyli. Stan dorosłości nabiera teraz takiego kształtu, że dziecko musi być dzieckiem, by mieć szansę wejścia kiedyś pomiędzy nas; musi przejść przez zawiły okres, by mogło być uważane za równe i uczestniczyć naprawdę w skomplikowanym i wewnętrznie sprzecznym istnieniu będącym naszym udziałem, istnieniu, które mimo to, a nawet po części dzięki temu, tak cudownie smakuje” (J.H. Van Den Berg, Dziecko stało się dzieckiem, [w:] Dzieci, Tom II, Maria Janion, Stefan Chwin (red.), Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1988, s. 239.).
Jeżeli literatura próbuje więc przełamywać nowożytny stereotyp dziecka, to czyni to być może właśnie dlatego, że wszelki dyskurs dotyczący dziecka i dzieciństwa był zawsze zarazem dyskursem unicestwiającym i zapoznającym. Poeci romantyczni widzieli w dziecku istotę mającą głębszy dostęp do rzeczywistości duchowej niż dorośli. Znamienne, że w Królu Olch J.W. Goethego o władzę nad dzieckiem walczył ojciec i demon. Również Rimbaud i Verlaine nie przez przypadek opisywali marzenia erotyczne dzieci.
U Suski dziecko nie zaprasza wprawdzie do zabawy Erosa (jak na przykład u poety najmłodszego pokolenia Przemysława Owczarka), ale z pewnością zaprzyjaźnia się z Tanatosem. To zresztą mniej zabawa, a bardziej eksperyment – próba, jakiej poddaje się istnienie (być może po to, aby pojąć jego granice). Bohater wspomina, że kiedy w akwarium ugotowały się mieczyki, próbował je „reanimować” przykładając baterię do ich martwych ciał. Podobnie jest w przypadku wiersza Chomik mi się zepsuł, powiedziała Ala, który zaczyna się od słów: „chomik mi się zepsuł, powiedziała Ala, / schowała go w lodówce (i psestał się rusać)”.
Eksperyment ma to do siebie, że nie wiadomo, jaki przyniesie rezultat. Co ciekawe, życie opisywane jest przez poetę w kategoriach mechanicznych: chomik nie zdechł, ale – właśnie – zepsuł się, tak jak psuje się zabawka albo przedmiot codziennego użytku. Nie inaczej jest z historią kota, na którym chłopcy postanowili sprawdzić działanie słynnych żółtych, oślepiających kwiatków. Tutaj także mam wrażenie, że bohaterom chodzi nie tyle o wyrządzenie zła dla niego samego, ile o wypróbowanie, w jaki sposób działa rzeczywistość. Do wyrządzenia krzywdy zwierzęciu skłoniła ich bowiem zasłyszana reguła (nie plotka, ale właśnie reguła): „jeżeli żółty kwiatek przyłożysz do oka, / natychmiast oślepniesz” (Pościel z żółtych kwiatków przykryła nas, nagła). Warto dodać, że po przeprowadzonym „eksperymencie” chłopcy żałowali swojego czynu.
Dziecko dokonuje próby, bo tylko w ten sposób może powołać do życia świat. Bez niej reguły, jakie rządzą rzeczywistością, pozostałyby nieokreślone. O znaczeniu owej próby przekonywała nas niedawno Wisława Szymborska w wierszu Mała Dziewczynka ściąga obrus (z tomu Chwila). Tytułowa bohaterka wiersza bada otaczający ją świat i sprawdza, jak zachowują się przedmioty martwe. Nie przez przypadek utwór został skomentowany przez Mariana Stalę słowami Heraklita: „Życie jest dzieckiem rzucającym kości. Królestwo jest w ręku dziecka” (Marian Stala, Pan Newton i mała dziewczynka, „Tygodnik Powszechny”, nr 36 (2774), 8 września 2002). Zakończenie wiersza jest następujące:
(…)
A na obrusie szklanki, talerzyki,
dzbanuszek z mlekiem, łyżeczki, miseczka
aż trzęsą się z ochoty.
Bardzo ciekawe,
jaki ruch wybiorą,
kiedy się już zachwieją na krawędzi:
wędrówkę po suficie?
lot dokoła lampy?
skok na parapet okna, a stamtąd na drzewo?
Pan Newton nie ma jeszcze nic do tego.
Niech sobie patrzy z nieba i wymachuje rękami.
Ta próba dokonana być musi.
I będzie.
Nie mniejszą rolę w wierszach Suski odgrywa śmierć. Z jednej strony poeta zdaje się forsować obraz przytulnego nieba i tworzy zupełnie bajkowe krajobrazy zaświatów (pies, który umarł, zamieszkał na księżycu; a zabite rybki pływają w pościeli). Z drugiej strony dyskurs, na siłę naginany ku mitowi, pęka. W świat przyjazny, pogodny, kolorowy wlewa się coś nieokreślonego, dziwnego, niepojętego. Śmierć bywa określana jako: „nic”, „patrzące-ślepe”, „martwe”, „puste”, a także jako „ciemność” i „próżnia”. Obrazowe zestawienie śmierci człowieka i śmierci zwierzęcia, o którym wspomniałem wcześniej, zdaje się implikować Boga (a w każdym razie jakąś istotę, która w intencjonalny sposób bawi się ludzkim istnieniem). Tyle, że nie koniecznie jest to Bóg chrześcijański, raczej metafizyczna siła, która zgodnie z własnym widzimisię daje i odbiera życie, o czym może świadczyć wiersz Nie gnieć jej bucikiem, oszczędźmy tę osę:
Nie gnieć jej bucikiem, oszczędźmy tę osę,
tyle os, co w tym roku, nie żyło tu nigdy,
jak wielka żółta płachta zaległy na szosie
i oczy mi przykryły, lecz nie rób im krzywdy
(a czy tatę oszczędzi niewidzialny bucior,
gdy przyjdzie jego kolej? nic jest tutaj królem,
a nie słońce, które jakby nożem uciął
skryło się za parking), oso zostań z bólem,
my sobie pójdziemy na tamten pas trawy,
a za dziesięć minut wylądują chmury
(bucior nas nie złapie, pan pilot łaskawy
zrzuci nam drabinkę – przezroczyste sznury)
Jak zauważyła Katarzyna Szewczyk, niebyt, „podobnie jak w poezjach Jarosława Marka Rymkiewicza (z którym Suskę łączy również dbałość o wyrazisty rytm wierszy), opisywany bywa jako brak, utrata jakiegoś elementu świata, śmierć zwierzęcia (często, znów jak u Rymkiewicza, nazwanego z imienia) czy rośliny. Tylko takie zapośredniczone doznanie niebytu i próżni jest nam dane – niezależnie od tego, czy jesteśmy dorosłym, czy dzieckiem” (Katarzyna Szewczyk, O jednym dziecku i kilku wątpliwościach, „Podteksty” nr 1/2005).
W tomiku Cała w piachu perspektywa dzieciństwa zostaje zdwojona. Wspomnienia z własnego dzieciństwa zastępuje Suska barwnymi przygodami swojej córki Nataszki, której obecność zdaje się odmieniać nieco hierarchię wartości bohatera. Jak zauważa Agnieszka Wolny-Hamkało, „Chłopiec, który wcześniej był kapitanem, teraz dmucha na zimne, żaden z niego chojrak. Strach wchodzi w niego raźno i wreszcie się boi: ‘Jesteś za malutka, żeby się tak huśtać’” (Agnieszka Wolny-Hamkało, „Gazeta Wyborcza”, 22 kwietnia 2008). Poczuciu odpowiedzialności towarzyszy świadomość, że świat, w którym istnieje rozpad i śmierć, powinien zostać przedstawiony dziecku z odpowiednią ostrożnością. Nagromadzenie zdrobnień (wiadereczko, soczek, rowereczek, nóżka, krzesełko, cichuteńko, pełniutko, szybciutko) doskonale komponuje się więc z bajkowymi i niegroźnymi opisami śmierci.
Rzuca się również w oczy dystans między bohaterem i jego dzieckiem. Jeśli znów przywołać Katarzynę Szewczyk, trzeba powiedzieć, że „Patrzenie na śmierć oczami dziecka prowadzi czasami do taniego sentymentalizmu. Suska tego efektu uniknął. Jego tomik jest wyjątkowy jeszcze z tego powodu, że nie wpisuje się w żaden ze schematów literackich, opisujących relację ojca z dzieckiem: ani ten traktujący rzecz w kategoriach inspiracji czerpanych przez ojca-artystę z dziewiczej i pierwotnej umysłowości dziecka, ani też ten, w którym ojciec wyjaśnia potomkowi świat. Nie ucieka też w schemat, utożsamiający poetę z dzieckiem, a z dziecka czyniący poetę. Linia demarkacyjna między świadomością ojca i dziecka jest cały czas wyraźna; przejmując jego sformułowania, ojciec-poeta nie rości sobie praw do przemawiania z perspektywy dziecka, lecz stara się ją zrozumieć. Dziecko to mały, okrutny, bo dopiero uczący się moralności, odrębny świat” (Katarzyna Szewczyk, op. cit.).
Śmierć i dzieciństwo to niewątpliwie najważniejsze terytoria, po jakich porusza się Dariusz Suska. Ale oprócz nich istnieją również nie mniej ważne peryferia. Do takich wątków pobocznych należy na przykład temat fotografii, który poeta porusza m.in. w wierszu Pudełko jak dla lali, tylko trochę większe. Utwór został poświęcony zmarłemu w wieku niemowlęcym braciszkowi bohatera:
(…)
więc fotograf stawał w odpowiednim końcu,
żeby złapać wszystkich (a jego nie było,
mimo że to zdjęcie tak go utrwaliło
w pudełku jak po lali, tylko trochę większym,
sześćdziesiąt centymetrów wydarte powietrzu
plus czterdzieści w górę, tyle liczy próżnia),
ciało, czy brak ciała, chciałbym, niech rozróżnia
Fotografia, na której utrwalono zmarłe dziecko, wydaje się czystym paradoksem: dziecka już „nie było”, a mimo to zdjęcie je „utrwaliło”. Fotografia martwego dziecka ujawnia więc absurd samego przedstawienia i być może implikuje tezę, że wszelkie przedstawienie jest niebyciem samym. Z drugiej strony o ciele lub braku ciała decyduje fotograf (poeta? Bóg?). Wcześniej Suska pisze bowiem: „to absurd, że bycie zależy od zdjęcia, / powinno być na odwrót”. Klisza staje się w tym wierszu nośnikiem istnienia. Ale jeżeli istnienie jest po stronie sztuki (a raczej sztuczności), to prawdziwa może się okazać tylko śmierć: „z czymś, co nie istnieje, musimy się spotkać” (Przysyp ją piaseczkiem, zbudujemy zamek).
Pozostaje być może zadać jeszcze pytanie o samą poezję. Poezja to dziedzina na wskroś skonwencjonalizowana, owszem. Ale codzienny konkret naznacza ją znamieniem autentyczności, która pozwala znieść nawet paradoks fotograficznego przedstawienia i literackie zderzenie dzieciństwa ze śmiercią zastąpić wspomnieniami sprzed lat. I mimo, że wiersz nieustannie zderza się z niebytem (bo zderzać się chyba musi), sam – właśnie – istnieje. I choćby w ten sposób rodzi nadzieję na ocalenie: „Błogosławieni głośni, my byliśmy głośni. / To głośni zbudują cichym bezdomne w wierszu mieszkanie” (Napatrzyliśmy się na znikanie). Nicości doświadcza się więc nie po to, aby się w niej zatracić, ale aby ją poznać i jak najdalej odsunąć. Należy otrzepać się z piachu, należy wznieść „tamę ponad końcem”.
Bo słowo uzdrawia, słowo daje ulgę, a być może nawet i rozgrzeszenie.
Dariusz Suska, Czysta ziemia, Biuro Literackie, Wrocław 2008. |
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 15.07.2010 13:12
Pieropnie jak sie BOGA niy BOITA. w taki upał o Poezji? |
dnia 18.07.2010 10:46
Teroz moga zabrac głos, bo za łoknym pod Lublinym, drepcom czorne chmury. kukom w studzienka, wiela dyszczowki może jej Ponbocek ofiarować.
Czytałem to 2.5 razy.Bardzo mi sie podobało to. CZYM JEST DLA SUSKI CZAS?
I tak sie w duchu myśla, czy SUSKI, czas niy tykoł jak pisoł śp SENEKA, co go Tatarkiewicz wspomino Wielcy Filozofowie w tomie XXIV na stronie 215. Tak godo SENEKA. "Życie dzieli się na trzy okresy: NA TO,CO JEST,CO BŁO I CO BĘDZIE".
A co do słowa ze uzdrawia,daje ulgi,czy rozgrza, jo bym pieronie niy był taki pewny. Słowo zabija "proszę ladować"
Pieknie sie kłania filozof po WUML w Zabrzu Pyrsk |
dnia 29.07.2010 17:44
Panie Marcinie -dziękuję za interesującą recenzję , cieszę się,przeczytałem z wielkim ukontentowaniem, bo "Czysta ziemia" Dariusza Suski jest warta uwagi, i dziwię się ze nie została nominowana do Nagrody Nike, czy Nagrody Literackiej Gdynia.Mam na półce "'Całą w piachu" - znakomity tom wierszy ,tym bardziej ze był swego czasu nominowany do Nike.
Mam nadzieję że poeta Dariusz Suska jeszcze nas zaskoczy.
Pozdrawiam |
dnia 10.08.2010 16:29
Czysta ziemia zwyczajnie nie mogła być nominowana do ww. nagród, ponieważ to wiersze wybrane.
Pozdrawiam. |
dnia 11.08.2010 23:21
Nie wiem kim jst Dariusz Suska ani autor recenzji. It's my fault.
Ale na opozycji Eros/Thanatos na dużo się zasadza w polonistycznej krytyce.Male dzieci potrafią być nawet wredne. To są ,przecież normalni ludzie. |
dnia 15.08.2010 10:48
kabekadze,
nie wiem tylko, na czyją niekorzyść ma przemawiać ten brak wiedzy ;)
Pozdrawiam. |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 20
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|