poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMCzwartek, 28.03.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
"Na początku było sł...
Ksiądz Jan Twardowski
Chimeryków c.d.
playlista- niezapomn...
Bank wysokooprocento...
Co to jest poezja?
Monodramy
,, limeryki"
HAIKU
poezja,org
Ostatnio dodane Wiersze
Oko
Marina z wlewek
Na początku
Przebudził się
Miniaturki na wesoło
kino objazdowe
do siebie
wielki post, wczesna...
kalki
Deadline
Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki - "Piosenka o zależnościach i uzależnieniach"
Dwaj panowie S, czyli rozmowy o literaturze i nie tylko

Rozmowa I

Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki - Piosenka o zależnościach i uzależnieniach

Jan Siwmir - Słyszałeś, znów coś się objawiło w Republice Kolesiów. Po raz kolejny Nike (czyt: najki) się rozkleiły i przeciekają.
Tomasz Sobieraj - Ty ciągle swoje... zawsze były jakieś układy. Weź skamandrytów, którzy świetnie ustawili się w okresie międzywojennym – związani z obozem sanacyjnym, piastowali stanowiska za granicą, wydawali swoje utwory, opanowali Wiadomości Literackie, namaszczali zgodnie ze swoimi upodobaniami. To oni przecież odrzucili Gombrowicza, Jasieńskiego, kpili z Witkacego... z drugiej strony pamiętasz Wiosnę Tuwima... nieźle się naraził dytyrambem...
Jan Siwmir - ...owszem, ale pamiętam też, jak Miłosz źle pisał o Lechoniu, podobnie Wat...
Tomasz Sobieraj - ...ale i po wojnie chłopcy umieli się zakrzątnąć. Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz ponownie dobrze ustawieni, i tacy entuzjastyczni wobec nowej władzy – z wyjątkiem Słonimskiego może...
Jan Siwmir - ...no tak, ale to byli świetni pisarze, a współcześni geniusze nie radzą sobie nawet z interpunkcją. Wtedy przecież ton nadawali, oprócz skamandrytów, Żeromski, Nałkowska, Strug...
Tomasz Sobieraj - ...Boy, a po cichu nad swoją "małomówną sławą" pracowali boski Staff i boski Schulz. Pisma literackie też trzymały klasę. Cóż, inna wtedy była kultura... nawet ta awangardowa...
Jan Siwmir - ...jakby wyższa. Jednak wracając do Nike...
Tomasz Sobieraj - ...chodzi o tę fabrykę dresów? To oni dają nagrody zaprzyjaźnionym literatom? Teraz rozumiem, dlaczego niektórzy laureaci Nike prezentują poziom dresiarsko-ludowy. Mówiąc ludowy, mam na myśli żulerski, marginesowy, ponury i antyintelektualny folklor miejski, bo wiejski, radosny, zdaje się, jest na wymarciu. A zatem kto ostatnio został namaszczony i będzie sławił polską literaturę za granicami naszego grajdoła? Jak wiesz, nie mam radia i telewizora, gazet nie czytuję, więc nie wiem, o kim mówią teraz w bezkrytycznych i bojaźliwych mediach. Kto więc dołączył do grona utytułowanych i nagradzanych sępów żerujących na stypendiach za pieniądze podatnika, fundowanych przez publiczne instytucje oraz pojeździ sobie – również za pieniądze ludzi pracy - na luksusowe i płatne ekskursje po dwudziestu paru instytutach polskich rozsianych po całym świecie?
Jan Siwmir - Sto tysięcy złotych zostało zaoferowane niejakiemu Dyciowi (jak sam o sobie pisze), czyli Eugeniuszowi Tkaczyszynowi-Dyckiemu za Piosenkę o zależnościach i uzależnieniach. W większości bibliotek, niestety, jej nie uświadczysz, instytucje te bowiem kupują wyłącznie książki mające szanse na to, że choć jeden człowiek je przeczyta. W tym przypadku zaś, wiele do czytania nie ma. Wiersze sklecone na zasadzie: podaj mi parę dowolnie wybranych wyrazów, ożenię je z kilkoma przymiotnikami i spójnikami, a może coś z tego będzie. Ubożuchny ten świat, do którego autor ma ambicję nas zaprowadzić. Zgodnie ze współczesną, sztywno obowiązującą modą, rozpościera się pomiędzy wódą, spermą, moczem i kałem. A na tym torcie parę, ni przypiął, ni przyłatał, parę słów o Bogu, w charakterze zdobiącej wisienki. Bo teraz trzeba koniecznie wstawić w wiersze kilka ciepłych słów do Wszechmogącego (byle nie szargających jego świętości!), żeby mieć szansę na zauważenie, w przeciwnym razie jest się spychanym na nic nie znaczący margines. Taki koniunkturalizm...
Tomasz Sobieraj - ...ach, ten Dycki..., co to nie słyszał o interpunkcji i ciągle przychodzą do niego ludzie, których nie ma? Powtarza to i powtarza, wiersz po wierszu, żeby potem zabłysnąć stwierdzeniem, że "istotą poezji jest nie tyle zasadność co bezzasadność powtórzeń i napomknień". Taką łatwiznę sobie wymyślił! Albo pisze o matce pijącej ocet zamiast denaturatu, przez co on moczy się do łóżka. To jest poezja według Dyckiego? Boże, ilu mamy w takim razie poetów zamkniętych w szpitalach dla psychicznie chorych! Chodzą tam wzdłuż ogrodzeń i powtarzają swoje monologi sikając w pampersy, jednocześnie tworząc poezję. I nic o tym nie wiedzą, a tu nagrody i krytycy czekają. Ale ja, mimo serdecznego współczucia dla tych ludzi i szacunku dla nich - należnemu każdej istocie, dziękuję za taką poezję. Wolę Staffa, Kawafisa, Frosta. Poetów intelektualnych, erudytów, a nie poszukujących psychoanalizy nieszczęśników, którzy nie umiejąc niczego innego, biorą się za pisanie.
Jan Siwmir - Ja też rozumiem, że można głęboko przeżyć czyjąś chorobę psychiczną czy śmierć, ale przeżycie, to jeszcze nie literatura, nie poezja, samo nie czyni z nikogo poety. Nie można żerować na uczuciach czytelników mówiąc: ja miałem trudne dzieciństwo, wobec czego proszę mi to teraz jakoś wynagrodzić. Poza tym w dzisiejszych czasach tak się jakoś stało, że w dobrym tonie jest pisać o chorobie psychicznej, a najlepiej zasugerować wszystkim, że samemu jej się uległo. Pamiętam jak na warsztatach literackich w Piszu jedna panna latała po korytarzu i chwaliła się swoją rzekomą chorobą psychiczną, pokazując wszystkim jakieś pigułki, które miały dowieść tejże choroby, a ta pośrednio miała być utożsamiana z talentem. Reaguję alergicznie na tego typu poczynania, lecz nie to jest głównym powodem zarzutów w stosunku do "poezji" Dyckiego. Bardziej irytuje mnie fakt, iż niczym nie wyróżniające się próby wierszoklectwa wskazywane są przez krytyków jako przykład czegoś doniosłego.
Tomasz Sobieraj - No, ale Nike to prywatna nagroda, więc niech sobie Agora i GW robią co chcą ze swoimi pieniędzmi. Tylko po co to robią? Jaki to ma cel? Jeszcze bardziej ośmieszyć Polskę? To by było wredne. Czy może jest to jakaś próba badania społecznej wytrzymałości, socjologiczny eksperyment z cyklu: no, w pysk im - Polakom - napluliśmy, powiedzieli, że smaczne, no to co jeszcze można zrobić, co wmówić masom "inteligentów", zanim się ockną z letargu i zorientują, że to zgrywa, hucpa, blaga i podniosą głowy? Czytałem wiersze Tkaczyszyna-Dyckiego - to porażające nieudolnością produkty przypadkowe, pozbawione logicznej i filozoficznej analizy, utrzymane w modnej obecnie konwencji dyslektycznego bełkotu niedouków, promowanej od lat przez apologetę ponurej grafomanii Maliszewskiego Karola i jego uczniów. A zatem nowe objawienie to Dycki - kolejny wytwórca wierszy rynsztokowych, wyniesiony przez media, krytykę i niesamodzielnych umysłowo literaturoznawców do rangi narodowego wieszcza. Gombrowicz w Dzienniku pisał o polskich literatach, że są "niedorobieni, niedonoszeni, ponure twory gett polskich, obywatele polskiej zapadłej dziury". A wtedy jeszcze nie było poezji fekalno-genitalnej! Cóż by teraz Wicio napisał!? I co, to naprawdę nie jest żart, z tym Dyckim? Przecież ten rodzaj twórczości degeneratywnej uprawiają całe rzesze, co więcej, niekiedy z ciekawszym skutkiem. Niektórzy trafiają nawet na tzw. slamy poetyckie. Czym więc się wyróżnia ten nasz najnowszy geniusz?
Jan Siwmir - W tym potoku identycznych, bełkotliwych i nic nie oferujących czytelnikowi utworów poetyckich nie dałoby się w ogóle Dyckiego zauważyć, gdyby nie to, że podczas przyznawania sobie nawzajem tytułów i pieniędzy pomiędzy kolegami, padło akurat na niego. Zrobiłem pewien sprawdzian, wybrałem mianowicie po kilka wierszy Świetlickiego, Dyckiego, Matusza, Maliszewskiego, Graczyka, Wiedemanna (więcej nie chciało mi się drukować) i zapytałem kilkanaście oczytanych osób, czy są w stanie wyodrębnić autorów. Wszyscy stwierdzili jednomyślnie - wiersze wyszły spod tej samej ręki. Można je spokojnie wrzucić do jednego wora i podpisać dowolnie wylosowanym nazwiskiem. Dokładnie w tym samym stylu pisze literacka drobnica, i to niestety w ilościach zastraszających, vide jakikolwiek numer pisma "Migotania i przejaśnienia". A najciekawsze jest to, że rok temu w Kutnie miałem okazję wysłuchać prześmiewczego (rzekomo) eseju, prezentowanego przez Dyckiego, o tym jak to Konopnicka była wyszydzana przez środowisko endeckie i związane z Kościołem, które nie doceniło jej talentu, bo miała czelność pisać o kontrowersyjnych tematach. Analogię Dycki zrobił łopatologiczną. Otóż on i jemu podobni są ponoć w dzisiejszych czasach w sytuacji Konopnickiej, są niezrozumianą awangardą, ale także przyszłością polskiej literatury. Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. To przecież tak, jakby Salieri grzmiał ex cathedra, że zalewa go disco-polo w wykonaniu Mozarta i jemu podobnych, a on, Salieri, wraz z przyjaciółmi jest tym, który wprowadzi muzykę w trudną lecz ambitną epokę.
Tomasz Sobieraj - Tak, ale Salieri był świetnym kompozytorem, o czym się zapomina, szczególnie po filmie Formana, a Mozart czasem rzeczywiście zaspokajał ówczesne najniższe gusta. Obaj jednak mieli talent, wiedzę i umieli komponować - każdy robił to inaczej, wybierał inną metodę pracy, bo każdy miał inny temperament. Pisała o tym Nadieżda Mandelsztam. Natomiast nasi wybrańcy Kaliope to raczej uliczni grajkowie, pastuszkowie, co najwyżej orkiestra weselna. Natomiast twierdzenie czy też sugestia Dyckiego, że on i jemu podobni są awangardą, to oczywisty nonsens. Awangarda to mniejszość, a "awangardowo" piszą obecnie szerokie masy, zatem taka jest konwencja epoki, a konwencja nie może być awangardą, bo to logiczna sprzeczność...
Jan Siwmir - ...i o to mi w tej analogii chodziło! Ale masz rację, porównywanie wypocin naszej "wierchuszki literackiej" z Salierim to nadużycie. Ni tu warsztatu, ni oryginalności...
Tomasz Sobieraj - ...owszem, na początku XX wieku, gdy pojawił się futuryzm, dadaizm, awangarda krakowska, "Zwrotnica", były one świadectwem zerwania z tradycją, polem do artystycznych poszukiwań wywołanych impulsami współczesności. Dążono wtedy do programowości, uzasadniano teoretycznie tę blagę, jak chociażby Peiper w Nowych ustach i Tędy. Twórczość miała pozostawać w "uścisku z teraźniejszością". Wyobrażasz sobie, że współcześni tak zwani awangardziści piszą spójne, jasne i logiczne programy teoretyczne? To by była komedia. Przecież często nawet nie mają matury, nawet giertychowskiej czy prywatnej, i jedyne co mogą, to bredzić od rzeczy i polegać na korektorach, którzy usuną ich niezliczone błędy ortograficzne. Oni są w istocie przedstawicielami literatury przydennej, łatwej, masowej i hiphopowej, w sam raz dla ćwierćinteligenta, którego potoczny i wulgarny język podnieca. Nazwiska, które wymieniłeś, to nie jest awangarda - to zanurzeni po szyję w nieudolności i banalności wierszokleci, twórcy ludowi, narcystyczni i nieświadomi swojego epigoństwa, zachłystujący się własnymi przypadkowymi wydzielinami słownymi, uznawanymi w ich kręgu za ewaporaty najtęższej myśli. Dołączył do nich Dycki. I tak jak koledzy, pewnie nie czytał Horacego, który pisał: "Nie bardzo też wiadomo, czemu kleci wiersze, czy że oszczał ojców prochy, czy nieczysty, naruszył smętne gromowisko: to jest pewne, że szalejąc jak niedźwiedź, co kraty wyłamał, gna za głupcem...". Tak, już wtedy przyjaciel Mecenasa zauważył istnienie "awangardy". Niemniej, twój osąd wierszy Dyckiego wydaje mi się niepełny – dla mnie są one również świadectwem, jak można swobodnie połączyć wołanie do Boga, homoseksualny stosunek oralny, wytrysk, robiącą kupę matkę, szczanie do pisuaru z lamentem nad marnymi w istocie właściwościami nalewki z pigwy, która nie czyni życia poety łatwiejszym. Ale, gdy pisał, czy chodziło mu o to, żeby czytelnik się nad nim użalał? O co, do licha, chodzi Dyckiemu? Żeby go pogłaskać? Przytulić do piersi? Jaki jest jego program artystyczny...
Jan Siwmir - ... program artystyczny Dycia streszcza się w jednym zdaniu, które urzekło cię tak samo jak mnie: "istotą poezji jest nie tyle zasadność co bezzasadność napomknień i powtórzeń". Szukając zatem tego co dobre w tym tomiku, można powiedzieć, że program jest konsekwentnie realizowany a nawet zrealizowany do ostatniego braku kropki. Poza tym niemożność zdecydowania, którą wersją wiersza z brudnopisu uszczęśliwić świat, stawia Dyckiego w sytuacji trzyletniego dziecka nie mogącego wybrać, czy dać mamusi laurkę z nabazgranym serduszkiem, czy raczej kolorowankę z serduszkiem i strzałą. Obie rzeczy wprawdzie na poziomie kilkulatka, ale ile emocji temu wyborowi towarzyszy! A zaprzyjaźnieni z autorem krytycy zachwycają się (podobnie jak muszą to robić rodzice dziecka) powtórzeniami i pieją z zachwytu nad szczupłą (pomimo tychże powtórzeń) objętością tomiku. To, co krytykowali chociażby w twoim Domu Nadzoru, tu jawi się jako obraz geniuszu! Tak to już jest, że u przyjaciół wszystko jest arcyciekawe, a u wrogów te same rzeczy uznawane są za niedopuszczalne. Rzadko kto potrafi oddzielić sympatię do autora od jego twórczości. Czy wyobrażasz sobie, że Dycki z przyjaciółmi prowadzi takie spory, jakie my niekiedy prowadzimy w prywatnej korespondencji, brutalnie krytykując nawzajem swoje utwory po to, żeby to, co ujrzy światło dzienne, było najlepszą wersją z możliwych? Sądzę, że nie, bo obracam się w środowisku literatów i zdaję sobie sprawę, że zarzucenie któremukolwiek z nich jakiegoś błędu, jakiejś niezręczności, skutkuje jedynie stworzeniem sobie śmiertelnego wroga. Wracając do rozmiarów dzieła, czy warto w ogóle podnosić zarzut, że coś jest mizerne objętościowo, czy wręcz przeciwnie, ma kilka tomów? Moim zdaniem istotna jest jakość.
Tomasz Sobieraj - To oczywiste. Wolę jeden diament, niż kupę żwiru, nawet jeśli są w niej barwne krzemienie. Ilość nad jakość mogą przedkładać tylko głupcy, którzy nie czytają, i nigdy nawet nie widzieli szczupłych objętościowo dzieł Nietzschego, Schulza, Gombrowicza i wielu innych, dla których ważna była myśl, a nie stachanowskie współzawodnictwo, tak dzisiaj modne wśród piszących. Przypomnij sobie serię Mikropowieść wydawaną przez PIW – jakie tam były nazwiska! Dzisiejsi niedouczeni krytycy uznaliby te "książeczki" za "skromniutkie utwory".
Jednak Piosenka o... Dyckiego to przykład książeczki niepozornej pod każdym względem, literatury nieistotnej, gdzie nie uświadczysz ani jednej lotnej frazy czy głębokiej myśli, o estetycznych zachwytach nawet nie ma co marzyć. Jest w niej za to życiowy banał, społeczny margines, naturalizm – bynajmniej nie w genialnej formie, którą znamy chociażby z Les Fleurs du Mal. Zobacz jeszcze, jak z ekshibicjonizmu i bezradności Dyckiego robi się atut. Taki Morsztyn czy Kawafis poprawiali wiersze, szlifowali, cyzelowali, odkładali do szuflady i wracali do nich, nawet po latach. Robi to zresztą każdy świadomy i dojrzały poeta. Tylko infantylni, nieudolni a jednocześnie zakochani w sobie twórcy każde wydalone przez siebie słowo traktują jak Słowo, boski głos wieszcza, co prowadzi jedynie do śmieszności – patrz von Dehnel, Milewski, Zumis, Maliszewski czy inni geniusze spod znaku sekcji literackiej koła gospodyń wiejskich. Wracając do Dyckiego: sam pisze, że "machnął" wiersz - rzeczywiście, on i jemu podobni w istocie nie piszą, nie analizują, nie myślą, nie przeżywają metafizycznych niepokojów i estetycznych zachwytów - ich literackie wytwory to są machnięcia, drobne bączki, a nie dojrzała twórczość.
Jan Siwmir - U jakiegoś apologety Dyckiego znalazłem stwierdzenie, że w omawianym przez nas wierszopodobnym tomiku znajdują się wyrafinowane sceny homoerotyczne. No, stwierdziłem, jeśli tak wygląda wyrafinowanie w tym środowisku, to ja im głęboko współczuję. Ale, niestety, moja druga połowa przytoczyła jakąś zasłyszaną niedawno historię o prostytutce, która opowiadała, że dla niej najbardziej wyszukane żądanie klienta, to było bieganie po pokoju z zapaloną świecą w pupie. Toteż jakby od tej strony interpretacyjnej spojrzeć...
Tomasz Sobieraj - ...rety, i ta kapiąca na dywan stearyna! Ale mówiąc poważnie: rzeczywiście, erotyczne wyrafinowanie jest w tomiku Dyckiego równie szalone i barwne jak życie seksualne tęgoryjca. Przejdźmy jednak do konkretów - nie tylko erotycznych. Wybrałem co smaczniejsze frazy z nagrodzonego Nike cherlawego zbiorku powtórzeń, czknięć i napomknień. Cytuję stojąc na baczność, by okazać szacunek należny wielkim słowom poety: "nekrologi będą zawsze czymś więcej aniżeli współczesna poezja polska na którą nikt się nie rzuca" - słusznie; "ślimak ślimak wystaw rogi dam ci sera na pierogi albo wypierdalaj" - didi gugu dada lala jeb; "i jeszcze mu mało gdy bierze do ust" - nie jestem znawcą stosunków homoseksualnych, ale może by tak spróbować od tyłu? - "w kakałko" – jak pisał inny geniusz, Winiarski Jakub; "po bolsie pewnego razu machnąłem utwór polityczny ale mi wyszedł paw" - tylko jeden? To dobrze czy źle? Jeśli źle, to może trzeba było nie pić? Pisanie na trzeźwo ma jednak, wbrew powszechnej opinii, sporo zalet; "każdy poeta jest zbokiem pisząc wiersze z Bogiem i mimo Boga" - cóż, ja nie podzielam tego optymizmu pana Dyckiego, bowiem pisząc z Bogiem i mimo Boga czuję się poetą niezboczonym, aczkolwiek stawia mnie to poza dzisiaj obowiązującymi konwencjami; "choć na takiego co dał dupy nie wyglądam" - i znowu ten nieprzystojący nowoczesnemu poecie optymizm, panie Dycki; wiersz XLVIII opisuje za pomocą banalnej i cienkiej jak ciasto ryżowe metafory trzymanie męskiego przyrodzenia w garści, po czym pojawia się propozycja spuszczenia do ust przyjaciela, w konsekwencji jednak wytrysk następuje na sprzęty w pokoju a kończy Dycki radosnym "hej hej"; tomik zamyka wołanie do Boga "uczyń mnie uczyń poetą" - no, przynajmniej tyle rozumie nasz laureat, że poetą nie jest, chociaż podejrzewam, że to fałszywa skromność, poprawna politycznie i obliczona na zyskanie sympatii czytelnika. Nie wiadomo natomiast co z sympatią Boga, chociaż historia dowodzi, że wielu "zboków" Najwyższy obdarzył łaską talentu – Kawafis, Pessoa, Whitman, to pierwsi z brzegu. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Ja na razie nie jestem tak entuzjastycznie nastawiony do twórczości Dyckiego jak fundatorzy nagrody i, oczywiście, jury, ale też nie otrzymałem żadnej gratyfikacji, żeby mówić pochlebnie - bo, jak rozumiem, praca jury nie jest wolontariatem? Swoją drogą, to ciekawe, czy tym podpisującym się pod werdyktem ludziom nie jest głupio. A może oni naprawdę uważają, że Dyckiemu należy się nagroda? Trudno mi w to uwierzyć, bo podobno skończyli studia. Z dwojga złego chyba wolę wersję, że robią to z innych niż szczere przekonanie pobudek.
Jan Siwmir - W innej interpretacji to nie Boga prosi o uczynienie go poetą, ale woła: świecie uczyń mnie uczyń poetą. Świat w osobach kolegów, jak widać stanął na wysokości zadania. Czy to wystarczy Dyckiemu, żeby patrzeć bez bólu w lustro? Zapewne tak. Czy wystarczy, żeby przejść do historii? Ano, zobaczymy, bywa ona niepodatna na towarzyskie względy. Natomiast ja mam do Ciebie dwa pytania. Pierwsze brzmi: czy naprawdę sądzisz, że po krytycznej ocenie twórczości swojego kompana - jakiej dokonał chociażby Tomasz Jastrun w Przeglądzie - koledzy Dyckiego zaczną bić się publicznie w piersi, gromko wołając "tak, to prawda, wiersze ma mierne, ale daliśmy mu nagrodę, bo taki z niego fajny i nieszczęśliwy kolega"?
Tomasz Sobieraj - To się nie zdarzy. Koledzy są silni, mają poparcie ministerstwa kultury, mediów, są lojalni, i prędzej zjedzą Tomasza Jastruna, nawet dławiąc się guzikami jego marynarki, albo ponownie obrzucą mi śnieżkami okna, niż opuszczą towarzysza.
Jan Siwmir - A czy uważasz, że warto zajmować się tego rodzaju "literatami"? Czy nie szkoda na to czasu?
Tomasz Sobieraj - Mówi Pismo: "Jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?" – sprawa jest prosta: jeśli nasze, podatników pieniądze, idą na tych "tfurców" kultury, to musimy się tym zajmować i wskazywać ludziom, na co są przeznaczane ich podatki. Państwo, w tym ministerstwa i inne instytucje publiczne, mają służyć nam, a nie my im. Kolejna rzecz: partyzantka, jaką uprawiamy, może w dalszej perspektywie spowodować przywrócenie do literatury przynależnych jej wartości i odwrót barbarzyńców – tym bardziej, że robimy to już jakiś czas i są pierwsze jaskółki, pierwsze ważne głosy podobne do naszych – jak chociażby artykuł Leszka Bugajskiego Polska literatura jak PZPN. Wielu chętnych do tej roboty nie ma, bo potrzebna jest odwaga, a można wiele stracić.
Jan Siwmir - Chętnych nie ma, fakt. Dobrze, dajmy przykład innym, ciągnijmy tę autopsję środowiska literackiego. Poznajmy chore tkanki, zlokalizujmy zrakowaciałe guzy, wskażmy je studentom, niech się przyjrzą. Przynajmniej będziemy mieli świadomość dołożenia małej cegiełki do budowania zrębów poważnej krytyki literackiej, zbliżonej chociażby do jej najlepszych, międzywojennych wzorów. Takiej krytyki z prawdziwego zdarzenia, soczystej, konkretnej, bezwzględnej wobec artystycznej nędzy, a nie takiej, jaka obecnie króluje: wylizanej i ugrzecznionej wobec uznanych i popularnych autorów oraz piszących kolegów, głupawej i złośliwej wobec pisarzy i poetów szerzej nieznanych, wśród których najczęściej, czego dowodzi historia, znajdują się Schulze i Hölderliny.
Tomasz Sobieraj - A co z Dyckim? Do kosza?
Jan Siwmir – Do kosza.

Jan Siwmir
Tomasz Sobieraj



Komentarze
Sławek Płatek dnia 12.03.2010 11:22
ale jazda
Kuba Sajkowski dnia 13.03.2010 16:49
poziom tabloidowy.
Marcin_Raj dnia 13.03.2010 16:57
Może poziom tabloidowy, ale mnie przekonuje ( a tabloidów nie czytam). Zgadzam się w zupełności z tym, że współczesna poezja opiera się na podobieństwach stylu - i poeci piszą tak samo. Dla mnie-może to oklepane- ale niedoścignieni są: Herbert i Różewicz. Zawsze tacy sami - a z każdym wierszem inni. Ale oczywiście poezja to rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje:-) Pozdrawiam czytających.
aleksander rozenfeld dnia 13.03.2010 19:53
Drodzy Panowie, zgadzam się z każdym Waszym zdaniem, gdy powiedziałem Świetlickiemu, że grafoman, myślałem,że dostanę w gębę,no bo jak to, on parnasista a tu mu jakiś wymyśla. Wiecie w czym problem?,że dzisiaj jest łatwo zaskoczyć rzekomą oryginalnością, a tu trzeba pracy i pochylenia się nie nad sobą a nad bliźnimi, a obecni "poeci" kręcą się w kółku wzajemnej adoracji, są z siebie bardzo zadowoleni, a zresztą, opis rzeczywistości dokonany przez Panów poraża prawdą,pozdrawiam
Sławek Płatek dnia 13.03.2010 20:17
ale tym się charakteryzuje każda epoka, że ludzie piszą podobnie. pamiętamy po kilku - kilkunastu twórców z dawniejszych okresów, ale tych mniej znanych i zapomnianych było zawsze dziesiątki razy więcej. niektórzy miewali swoje 5 minut. zwykle pisali prawie tak samo. nic nowego i nic złego się nie dzieje. epoki oceniamy na podstawie najwybitniejszych twórców, których dodatkowo zweryfikował czas. może się wydawać, że kiedyś było lepiej, ale to nie prawda. za 100 lat będą o nas mówić tak jak my o okresie międzywojennym, a o sobie tak, jak my o sobie.
kto z nas (z tego pokolenia) obroni się?
nie wiem, ale nie lamentowałbym. nie ma nad czym.
Rafał Gawin dnia 13.03.2010 21:18
aleksander rozenfeld - a mogę poprosić o wymienienie chociaż kilku nazwisk pisarzy, urodzonych np. po 1960 roku, którzy w Pana opinii nie są grafomanami? Obawiam się, że z takim podejściem można się tylko (literacko) zatrzasnąć w ciasnym pomieszczeniu pełnym autorytetów z przeszłości, które skutecznie uniemożliwiają z niego wyjście, a także zasłaniają wszystkie (i tak już zaparowane) okna. A szkoda, bo sporo można stracić.

Sławek Płatek - w tym problem, że to nie jest i nigdy nie było tak proste i możliwe do równie powierzchownego omówienia, żeby choć w najmniejszym stopniu takie omówienie było wiarygodne. Można zaatakować wiersze Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, można jak najbardziej również wiersze Marcina Świetlickiego, można w ogóle zarzucić poezji z ostatnich 20 lat różnego rodzaju podobieństwa, wzajemne inspirowanie się poszczególnych twórców, brak wartości, brak autorytetów, "niskie pobudki" i ogólną "bezdomność" (że pozwolę sobie wykorzystać tytuł ostatniej książki zaatakowanego wyżej Świetlickiego i nawiązać do najbardziej charakterystycznego moim zdaniem motywu poezji Dyckiego), tylko po pierwsze - potrzebna jest wiedza na temat "wroga", po drugie - potrzebne są merytoryczne argumenty, na początek choćby i ogólne. W powyższej rozmowie takowych nie widzę.

A już najbardziej zastanawiająca jest tzw. "ankieta wśród ludzi oczytanych". W końcu tzw. "osoba oczytana" jest w stanie odróżnić wiersze, nazwijmy to, na poziomie formalnym, już, myślę, bez czytania samych wierszy (na wszelki wypadek podpowiem: mam tu na myśli przede wszystkim interpunkcję, wersyfikację, małe i wielkie litery).
Krzysztof Tomanek dnia 13.03.2010 21:30
"wolny rynek" -nikt nie chce odejść od suto zastawionego stolika- trzeba przeżyć. Trudno wymagać od ogółu, a już w szczególności chyba od zfrustrowanych środowisk artystycznych obiektywizmu i bezinteresowności. Naiwną wydaje się idea stworzenia grona opiniotwórczego, które kierowałoby się obiektywnymi kryteriami w "świecie poezji" gdzie obiektywne kryteria nie istnieją. Logika podpowiada mi, że "parnas" musi tak wyglądać niezależnie od nazwisk i twarzy. Może będą trafiać się tu i ówdzie oświeceni, ale chyba nikt nie wątpi w dominację próżności i głupoty - to przecież ludzkie. Panowie i Panie bez nas opustoszałby całkiem piąty krąg piekła :)
jaceksojan dnia 14.03.2010 01:10
Wszelkie dyskusje estetyczno-programowe niezbędne są w każdym zdrwowym życiu literackim, bo rodzą ożywczy ferment intelektualny, tworzący wcześniej czy później nową jakość tego życia artystycznego.
Dlatego uważam wystąpienie pp. T. Sobieraja i J. Siwmira za bardzo ważne, istotne wydarzenie kulturalne (niedawno w Krakowie na jednym ze spotkań autorskich romawialiśmy właśnie o braku dyskusji i sporów międzypokoleniowych uczestników życia literackiego - krytyków, tłumaczy, poetów, historyków literatury...). Pewnie, jak panowie to zauważyli już, stoi za tym brak podbudowy lekturowej, nihilizm kulturowy, lenistwo intelektualne, swoisty pauperyzm i erozja dziedzictwa, wspaniałego dziedzictwa polskiej poezji, gdyż nawet omawiający te niedobre zjawiska panowie mówią o nieobecności Horacych, Kawafisów i Mandelsztamów, ale jakoś ani słowa o Jerzym Liebercie, Beacie Obertyńskiej, Władysławie Sebyle...
Mam jednak zastrzeżenia do Panów - autorów tego artykułu.
No bo jakże to - z jednej strony ośmieszać nagrodzonych eksponowaną nagroda poetów za promowanie "literatury przydennej, łatwej, masowej, hiphopowej, w sam raz dla ćwierćinteligenta, którego potoczny i wulgarny język podnieca" - z drugiej sami zrywają ze standardami kultury robiąc to, czego nie znosił u rodaków Miłosz, mianowicie to nachalne poklepywanie się i dawanie sobie pyska, a mam tu na uwadze niezrozumiale "bratanie" się z Witoldem Gombrowiczem - niby jaki to dla Was - "Wicio"?! Czas zerwać ze studenckim żargonem, bo co dobre jest w akademiku, na salonach nie uchodzi...Skoro wołacie o szpan, o wysoką kulturę słowa i myśli - zacznijcie chociaż od samych siebie! Obrazek "panienki ze świecą w zadku" może efektowny, ale całkowicie zbędny z punktu widzenia tematu.
Drugie zastrzeżenie dotyczy odniesienia krytykowanego tu "bohatera", Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego - "Dycio" nie jest argumentem przeciw niemu, raczej wskazuje na lekceważące stanowisko panów dywagatorów, zanim podali oni jakiekolwiek argumenty...Takie wzajemne sprowadzanie adwersarzy do poziomu przedszkola, ośmieszanie - okazuje się tym samym błędem, o którym wspomniał w listach Norwid: "gdzie nie ma uszanowania człowieka w człowieku" tam nie ma kultury, jest tylko plotka i życie publiczne sprowadzone do potyczek o długość wąsów i wielkość grzebienia koguta.
I po trzecie: odwołanie się do własnego tomu pt.: Dom Nadzoru daje jakies dziwne wrażenie, ze to właśnie dzieło stanowić ma jakiś wzorzec dla tych, którzy nie chcą się kompromitować jak lareat Nagrody Nike - niezbyt to fortunne odwołanie...Wygląda to po prostu na małostkowy rewanż za krytykę swojego tomu. Gdyby odwołanie było do jakiegoś innego, pominiętego w krytyce wartościowego zdaniem panów współczesnego, młodego poety - powyższy dialog nabrał by większej wiarygodności.

Jednakże, z wieloma tezami dotyczącymi niepokojących tendencji w literaturze całkowicie się zgadzam, podobnie jak z negacją promocji pseudopoezji, nad wyraz destrukcyjnej, glajszachtującej etos życia społecznego i etykę bytu człowieka.
aleksander rozenfeld dnia 14.03.2010 10:43
bardzo interesującą poetką jest pani Podgórnik, świeżyzna i talent, sporo młodych jest skupionych wokół Instytutu Mikołowskiego - Melecki, Siwczyk, dużo się dzieje, zgadzam się, od rozmowy nikt nie umarł, byle bez zapalczywości i inwektyw, moje pokolenie to była Orientacja Hybrydy - przecież coś ocalało - Gąsiorowski, Jerzyna, Śliwonik, czas oczywiście weryfikuje dętologię, pychę i cwaniactwo, ale tego wbrew pozorom nie ma dużo, martwi mnie tylko duża ilość zbawiaczy świata, bez elementarnych podstaw,ale takie pisarstwo jakie czasy, w końcu nie cierpię na amnezję -pamiętam lata 70-te, tworzyłem wtedy środowisko lubelskie, byłem animatorem,przeszło mi,wiek już nie ten
Jan Majowski dnia 14.03.2010 11:07
Piernowo mi sie podobałon ta kulturalno pyskówka,dobrze ze jedyn drugigo niy charkoł (plu) Trocha podobno do wymiany myśli Św Augustyna z jego rozumym w VII tomie Wielcy Filozofowie, co wydoł. PWN i Gazeta Wyborcza

Niy wiem czy panowie Jan i Tomasz wiyszali jedyn drugiemu za uchole nudle. ( jede drugiemu wieszał z uszy makaron)

Musza to jeszcze ros łobskoczyć, a potym zabrać głos jako robolowy grafoman .

Śląskim Oddychemk Pyrsk
Sławek Płatek dnia 14.03.2010 11:15
wierszofilu - akurat od strony merytorycznej dyskusja jest dość przyzwoicie podbudowana, nie podoba mi się ton - ale też tylko trochę. wolę zapalczywość, niż mdłe poklepywania. byle z sensem.

co do mód i podobieństw, to nie miałem zamiaru wnikać we wszelkie zawiłości (próbuje się teraz tworzyć matematyczne modele w celu przewidywania określonych mód). faktem jest, że mody, a co za tym idzie podobieństwa - istnieją. i będą istniały. wciąż uważam, że żadnej tragedii z tego nie ma, nie można zapominać, że żyjemy w jakiejś tam epoce literackiej. choć być może za swojego życia nie dowiemy się jaka to epoka i na czym polega. dyskusje i spory nie mogą służyć negowaniu danej epoki. pomagają jedynie w jej samookreśleniu, dopóki nie złamie się pod wpływem wyeksploatowania. niech się więc toczy samoistnie, zmieni się w takim czasie, jak samo będzie chciało. ani na lepsze, ani na gorsze.

myślę (nawiązując do Jacka), że owo lenistwo i niedbalstwo jest daleką konsekwencją przyzwolenia na poezję białą. rozmyły się kryteria. kiedyś do pisania był potrzebny bardzo solidny warsztat, teraz wystarczy edytor tekstu w komputerze. a najważniejsze jest nie to, czy autor miał coś do powiedzenia, lecz co "czuł" pisząc. może stąd zalew egzaltacji, poezji zakopanej po uszy w psychotropach, spermie i ubikacjach. to mogło być nowoczesne 50 lat temu.
Jan Majowski dnia 14.03.2010 11:25
Sanowny wierszofil. Jako były członek Narodowej Rady Kultury, jedyny w niej prawdziwy robol i to jeszcze górnik-hajer -strugowy,z niyboski kopalni "Pstrowski" w Zabrzu. Miałem pieronskie łoko, u literatów, poeto w Warszawskich, niy za dobre pisanie, a za moj oddych grafomański, co zblizał w wiersze człowieka do człwieka. Pyto pan wiela było grafomanow za niyboski kumuny?
A ja pana spytom.Jak poeta jest lepszy grafoman, czy narkoman?
Piyrwszy pisze i drepce po ziemi drugi pisze i furgo nad ziemiom.

Dziękuja Poezji Polska za moje rodzinne fandzolynie, na takim srogim FORUM.
Jan Majowski dnia 14.03.2010 11:43
Jeszcze ros Ślonski pieron z Lublina.

Tak na gorko (goraćo) czy aby POETA, to nie tak jak ptok w kloce? Śpiywo cały dzien, somsiady,znajomi go podziwiajom, jak go wypuści na dwor, to wróble go zadziubiom, zniknie szczygeł łostanie ino po nim w uchola jego śpiew.

Tak jak poeta, pisze w ancli ( w jednym pokoju) jest sobom, ozdobia swoje wiersze, wysywa do redakcii tygodnika, radia na konkurs. dostaje nagrody. A gdy wyjdzie na dwor, traci sie w tłumie, wraca do ancli (pokoju) by pisać o tłumie i jego niy doli.

Śląskiem oddychem Pyrsk
Rafał Gawin dnia 14.03.2010 13:22
aleksander rozenfeld - uspokoił mnie Pan. Już się bałem, że to postawa programowa ;) Przepraszam, na szczęście się myliłem.

Sławek Płatek - nie mogę się zgodzić. Dyskusja "podbudowana jest" raczej od strony swego rodzaju erudycyjnego szpanu, zarzucenia czytelnika pojęciami i nazwiskami. Ciężko dać mi się nabrać ;) Na temat wierszy krytykowanego Dyckiego żaden z Panów nie wypowiada się merytorycznie.

Jeśli chodzi o "lenistwo i niedbalstwo" - to po prostu efekt niewystarczającej pracy nad tekstem (lub zupełnego jej braku), niecierpliwości młodych piszących (jest okazja - publikuję wiersze, wydaję książkę; a później, w przypadku większych osiągnięć literackich, zawsze będzie można ją przemilczeć, a w wierszach zebranych zamieścić z niej mocno podrasowany wybór - pozwolę sobie nie wymieniać nazwisk, to wciąż jeszcze świeże sprawy ;)), ich nieoczytania i niedoczytania (przerabianie tych samych motywów w duchu łatwego postmodernizmu, bez znajomości ich źródeł, korzeni, co najwyżej kilku stadiów pośrednich). Nie winiłbym tutaj żadnego, nazwijmy to, typu poezji. Dobry biały wiersz jest napisany według podobnie rygorystycznych reguł, co wiersz sylabotoniczny, z tym że piszący nie ma tutaj buforu bezpieczeństwa w postaci narzuconej formy ;)

Szpilowyhajama - jeśli "poeta-narkoman" pisze dobre wiersze - nie widzę przeszkód ;)
Jan Majowski dnia 14.03.2010 16:31
wierszofil. Pados narkomana wiersz OK.

To jest tak jakby abp. pedał kłod ci na głowa swoja prawo pacia (ręka) i cie niom bierzmowoł. Tako duchowośc jest OO.

Wibracja poezji narkomański,zatrów organiz, (dusza) niy wstanie sie obronć. choć wiersz jest wspaniały,ale wyprodukowany na bagnie, będzie królował 8- 26 lat, i rozdawany na wieca narkomanów. Ci bedą becec (płakać) za swojem poetom.

Co do Tomasza i Jana, to wspaniały pojedynek ortograficzny, szkoda ze myśli były ZAWISTNE.

Pięknie pozdrawia prymus po WUML w Zabrzu
Messalin Nagietka dnia 14.03.2010 20:47
skoro jest już dyskusja o "popikoleniu pokoleń"
to ja już nie jestem w stanie niczego sobie wyobrazić
prócz wielu usychających "fusów" z herbertowskiej
polejwody - krytyka i krytykanctwo, ech, wystarczy ...
MN
Krzysztof Tomanek dnia 14.03.2010 21:39
...ale czy tej ignorancji wobec spuścizny kulturowej nie powinno właśnie uznać się za postawę pokolenia "na dorobku"? Czy używając terminu lenistwo intektualne nie dokonujemy pochopnego i powierzchownego sądu? Przecież odcięcie się od społecznych zachowań wydaje się uzasadnioną reakcją na rzeczywistość, w której kryteria rozmywają się, a autorytety w konsekwencji dokonują samodegradacji poprzez "rozpad". Taka postawa w tym kontekście wydawać się może uzasadnioną, rozsądną, a nawet zdrową reakcją samozachowawczą :)
Sławek Płatek dnia 14.03.2010 23:14
to wróćmy do jaskiń. niech się stanie, że yyyyyy lub BBBBBBBBBBEEEEEEE lub chrum chrum i inne neandertalskie odgłosy jako oderwane od wstrętnej, judeochrześcijańskiej socjalizacji staną się istotą nowoczesnej ekspresji słownej.

wolę milczenie owiec od beczenia poetów.
aleksander rozenfeld dnia 15.03.2010 07:49
cechą młodości jest radykalizm i porywczość, tak naprawdę, to wszystko już było, a nie masz nic nowego pod słońcem, wiatr wieje jak wiał, śniegi i deszcze padają, to tylko my ludzie jesteśmy myślący i..... wyciągnijmy wnioski - pisać i nie oglądać się na mody, celebrytów i inne dodatki, reszta wyjdzie tylnymi drzwiami
konto usunięte 64 dnia 15.03.2010 08:14
Co to za stek bzdur!

Panowie Siwmir i Sobieraj wyraźnie nie dorastają do poezji Dyckiego i tyle, nie wspominając już o Świetlickim. Jeżeli się czegoś nie rozumie - nie należy od razu tego atakować i pieprzyć kocopołów. Kompletna ignorancja. [---]

______________________________
Fragment komentarza zawierający wycieczkę personalną został usunięty. Prosimy o powstrzymanie się od takowych.

moderator2
Sławek Płatek dnia 15.03.2010 09:15
oo i wszystko wraca do normy. mamy genialne podsumowanie artykułu i dyskusji:

- to jest do dupy!
- nie, bo ty się nie znasz baranie!

czyli standard internetowy :)
Jarosław Trześniewski-Jotek dnia 15.03.2010 10:38
Niekoniecznie:) nihil novi sub sole:)
Wywiad w sumie jest kolejną i nawet udaną(sic!) prowokacją, dzieki owemu wsadzeniu kija w mrowisko jest co czytać:)Zapomina sie jednak ze są różne gusta i guściki . W szerokim spectrum pomiesci sie wszystko. I jest w nim miejsce dla poezji Dyckiego i Świetlickiego ,którzy będą mieli swoich wyznawcow i naśladowców ,przeciwnikow i apologetów .Przyznaję racje wierszofilowi ,że w owej dyskusji nie ma żadnej merytorycznej analizy ani jednego wiersza Tkaczyszyna Dyckiego, sa tylko ogólniki i doszukiwanie sie rzekomych dewiacji seksualnych,co wydaje sie niesmaczne. Jest w poezji polskiej i miejsce dla Staffa(niesłusznie zapomnianego) , Beaty Obertynskiej, WŁadysława Sebyły ,Zbigniewa Jerzyny, Jerzego Górzańskiego etc ect . I dobrze ze są spory, oby nie jałowe:)
Jan Majowski dnia 15.03.2010 11:16
Pytanko Czy jakis poeta wymieniony, był głuchoniemy? Czy w Poezji Polska są tacy?
Messalin Nagietka dnia 15.03.2010 13:55
Jotek - o to mi szło, dialog bez konkretów, same fusy
Falvit dnia 15.03.2010 19:26
Falvit- Piotr Jordan Z uwagą przeczytałem powyższe opinie.
W jakim kierunku zmierza poezja, a może zadam inne pytanie co pozostało z poezji. Niekiedy przypomina psa który zerwał się
z łańcucha. Tak zwane mięsne słownictwo stało się normą, wizytówką pseudo awangardy, choć być może w wielu przypadkach uzasadnione, jako mocno wyartykułowany sprzeciw wobec.
A przecież można inaczej bez obsceny. Obawiam się że efekciarstwo lingwistyczne jeszcze długo panować będzie w poezji. Być może dużo racji jest w tym że zbytnia popularność i wzajemna adoracja Z drugiej zaś strony przyzwolenie na miernotę i płytkość zachęca do pseudo eksperymentów. Na pewno ważne są rzetelne oceny , nawet najbardziej bolesne, a wtedy kicz nie wytrzyma próby czasu. Dużo zależny od czytelników acz drukowane nie jest
w modzie i jest to dość poważny problem. A może po prostu przyszedł czas na DODYZM w poezji.
JagodA dnia 15.03.2010 22:01
Dzielimy życie na: przed tragedią.............. i po tragedii............
/w miejsce kropek wpisać nazwę miejscowości/
Sławek Płatek dnia 15.03.2010 22:47
Falvicie! witamino moja najdroższa!
kiedy się okazuje, że wszystko wolno, to zamiast iskrzącej erotyki dostajemy mdłe porno, zamiast nowych horyzontów dostajemy bombę atomową, a zamiast nowych słów dostajemy stare wulgaryzmy. nie przypadkiem z bluzgających poetów Bursa i Wojaczek ostali się jako poeci, a reszta poszła w kanał. faceci mają jeden problem (niezależnie od orientacji, jaką ponoć pan Dycki reprezentuje a inni - nie) - idą na całość. zamiast zbudować napięcie - rozładowują je. bez wątpienia ślepa uliczka.

obscena nie ma sensu, owa "całość" sprawdza się jedynie wtedy, kiedy zachowamy tabu. ale... jaki to ma związek z lingwistycznym efekciarstwem? rzucanie p*** k*** ch*** - to nie lingwistyczna poezja. ja lingwistykę lubię, cenię i podziwiam - o ile jest dobrze wykonana.
Krzysztof Tomanek dnia 15.03.2010 22:58
Wydaję się, że twórcy sztuki ludowej nigdy przedtem nie cieszyli się taką sławą i potencjałem w kreowaniu zjawisk kulturotwórczych.
Więc może nie mówimy tu o zubożeniu, ale o zmianie jakości?
Wielka Rewolucja, Rewolucja Październikowa, Wolny Rynek, Globalna Wioska... -byt kształtuje świadomość :) Owszem przetrwają tylko arcydzieła-Może Ich Troje? Może Herbert? :)
olszyc dnia 26.03.2010 19:07
...jak się nazywała grecka muza poezji???
....
O!
Już wiem!
Doda!
Monika Mosiewicz dnia 29.03.2010 11:25
Szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem, co wspólnego z poezją mają tego rodzaju rozmowy. Równie dobrze panowie mogliby rozmawiać o Tańcu z Gwiazdami.

Zarzutów z chorobą psychiczną w tle - to przedszkolak by się powstydził, być może Panowie w zakresie wychowania należałoby do przedszkola wrócić.

Frustratynka, o czym najbardziej świadczy to megalomańskie zdanie "Czy wyobrażasz sobie, że Dycki z przyjaciółmi prowadzi takie spory, jakie my niekiedy prowadzimy w prywatnej korespondencji, brutalnie krytykując nawzajem swoje utwory po to, żeby to, co ujrzy światło dzienne, było najlepszą wersją z możliwych?".

Wszystko opada z cichym szelestem przy takim typie publicznej wypowiedzi "wokół poezji" jak powyższa.
Marcin Włodarski dnia 29.03.2010 15:22
Bardzo ciekawa rozmowa, dużo argumentów, panowie S oczytani. Ale i tak Dycki jest poetą mającym własny język. To poeta, którego jednak można rozpoznać spośród wielu innych. Podobnie Świetlickiego. Tak już jest. Najlepszą próbą zmiany czegoś w poezji jest jej pisanie. Użalanie się że Dycki jest moim zdaniem nieciekawy, że Świetlicki znowu coś wygrał a też nie jest ciekawy, to taka mała łobuzeria i nie ma wiele wspólnego z poezją. Panowie S dopieprzają i Skamandrytom, e tam, mam w dupie Skamandrytów, niech im dają popalić, ale czuję, że robią to, bo też chcą zaznaczyć swoją obecność w świecie poezji. A jak to zrobic najlepiej? Odezwać się, że Dycki kleci wiersze jak leniwy chłopak, coś tam sobie dokleja do przypadkowych słów. No dobra, ale czy panowie napiszą kiedyś ciekawy wiersz? Czy panowie nie chcieliby otrzymać dresiarskiej nagrody?
Dycki to osobny poeta. Nie da sie go przegadać w saloniku.
Marcin Włodarski dnia 29.03.2010 15:43
I jeszcze jedno: Siwmir mówi, że Dycki wspomina o Bogu w wierszu, bo warto o Bogu, że to koniunkturalizm. O kurwa, podobne słyszałem kiedyś, że warto pisać starożytnych. W jakie ja gadki wpadam, w glupie się odzywam. Nie warto. To też może być odczytane jako lans.
Kamil Brewiński dnia 30.03.2010 18:41
Dawno nie odwiedzałem, a tu wita mnie chujowa rozmowa, idę se palnę w kaczan.
Arksi dnia 08.04.2010 15:57
Gusta są różne i się zmieniają, rymy Homera przez wieki trwają.
Ciekawe jak długo przetrwa dzisiejsza moda :).
komnen dnia 11.04.2010 09:33
do Arksi: proszę się nie kompromitować - Homer nie rymował, Grecy używali miar rytmicznych - tak w baaaardzo dużym uproszczeniu - to my by oddać rytm i melodyjność starożytnej greki musimy rymować - mamy taki barbarzyński język :)
--pamiętam jak śp. prof. W. Ceran recytował nam na zajęciach fragmenty "Odysei" - to było jak zaśpiew , rewelacja
Arksi dnia 28.04.2010 19:17
OK tego nie wiedziałem, myśląc ze tłumaczenie odzwierciedla oryginał :).
Jeśli grecy wymyślili pismo rytmiczne i nazwali to poezją robiąc krok do przodu
a następnie zrobił ktoś jeszcze jeden krok dodając do tego rymy
to dlaczego dzisiejszy wierszokleta robi dwa kroki do tyłu?
Czyli: Prozę w wersy poukłada i że jest poetą gada :)
smatusz dnia 29.04.2010 20:11
Nie pozostaje nic innego, jak tylko współczuć obu panom, a właściwie całej trójc, która zmajstrowała ten pasztet, zwany rozmową. Trójce, bo "Jan Siwmir" to - zdaje się - małżeńska para.
Zacznę od tego, że JS rzekomo wybrał wiersze moje, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, Marcina Świetlickiego i jeszcze kilku innych poetów i dał je do przeczytania kilkunastu rzekomo oczytanym osobom z prośbą by wyodrębniły autorów. I wszystkie orzekły, że wyszły spod jednej ręki.
Nic bardziej śmiesznego i bzdurnego nie można było napisać, bo np. z Dyckim wszystko nas różni. W moich wierszach można znaleźć wiele rozpaczy, ale nie ma nihilizmu Świetlickiego. Zresztą o tym, co nas odróżnia ze Świetlickim w jednym ze swoich szkiców obszernie pisała Edyta Antoniak. - Ten tekst można odnaleźć w internecie, wystarczy poszukać.
Ale wróćmy do poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego - formalnie odrębnej, swoistej, jedynej w swoim rodzaju. Uczestnicy tej rozmowy, jak widać, zupełnie jej nie rozumieją, lekceważąc bolesne doświadczenie tam zawarte pogranicza polsko-ukraińskiego. O poezji Dyckiego z kolei ja pisałem, w dużym szkicu w ostatnim ubiegłorocznym numerze kwartalnika "Migotania, przejaśnienia". Tekst też jest dostępny w całości w internecie.
Panowie widzą tylko mocz, spermę, kał - sobie zastrzegając tematy "wysokie". Zarzucają lekceważenie interpunkcji, a zapominają, że interpunkcja przez wieki też się zmieniał i nie zawsze jest potrzebna. Kiedy pismo powstawało interpunkcji nie było.
W ogóle rymopisarstwo zdaje im się mylić z poezją - z najbardziej żywą formą istnienia języka.. - Bo prawdziwy poeta nie tylko słucha języka - ale go czuje i rozumie. - Widzi jego skostnienie, zubożenie, redukcję w życiu codziennym, osobistym i społecznym.
A język Dyckiego to jest właśnie język żywy.
Tymczasem panowie - niech będzie panowie - widzą w tragedii ludzkiej widzą tylko rynsztok, nie zauważając, że ich dyskusja jest na poziomie rynsztoka. - Bo Dyckiemu damy NIKE, więc na pewno republika kolesiów i my założymy tu swoją i oplujemy co się da.
Nawet chorobę psychiczną.... Bo do tego obecna literatura zeszła. A przecież temat szaleństwa i obłędu istnieje tak długo, jak istnieje literatura.
No cóż, siedzą sobie malkontenci-dyletanci w rynsztoku, to i rynsztok wszędzie widzą. A ponieważ na ścianach napisy z rynsztoka, więc i w poezji współczesnej widzą tylko rynsztok.
I nie dziwi mnie, że siedząc w rynsztoku marzą o literaturze "wysokiej" - są przekonani, że taką pewnie tworzą i Nike kiedyś do nich przyjdzie.
Rafał Gawin dnia 03.05.2010 14:08
Arksi:
Jak spróbowałabyś obronić bardzo naciąganą tezę, że rezygnacja z rymów w poezji jest krokiem w tył w kontekście jej rozwoju?
I jak to się ma np. do wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (że będę próbował trzymać się wątku, niezależnie od tego, co myślę o takim jego prowadzeniu)?
Paweł Nycz dnia 05.05.2010 12:33
Panowie Sobieraj i Siwmir, we właściwym sobie stylu, odpowiadają na komentarze w Krytyce Literackiej www.krytykaliteracka.blogspot.com Nie wiem, czy uważają, że narozrabiali za mało, ale mogą rozsierdzić swoimi występami. Z drugiej strony, niektóre argumenty mają celne. Prawda, jak to zwykle bywa, leży pośrodku.
Arksi dnia 08.05.2010 23:53
rJak spróbowałabyś obronić bardzo naciąganą tezę, że rezygnacja z rymów w poezji jest krokiem w tył w kontekście jej rozwoju?r1;

Ano tak że rezygnacja z rymów w poezji jest jakimś krokiem i na pewno to nie jest krok do przodu w kontekście jej rozwoju.

rI jak to się ma np. do wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (że będę próbował trzymać się wątku, niezależnie od tego, co myślę o takim jego prowadzeniu)?r1;

Dla mnie to nie poezja lecz prozaiczne wiersze
miałby rozwój poezji iść w tymże kierunku? -
ponoć wszystko można zrównać z błotem
to i czemu wszystkiego nie nazwać poezją
bo cóż dziś prozę od pseudopoezji dzieli?
Jeden krok!
Rafał Gawin dnia 10.05.2010 11:41
Arksi:

jeśli chodzi o pytanie pierwsze - nie obroniłaś swojej tezy, a nawet więcej - w ogóle nie podjęłaś próby odpowiedzenia na to pytanie. W razie czego - czekam cierpliwie na chociażby jeden sensowny argument ;)

Jeśli chodzi o drugie pytanie - "nie poezja, lecz prozaiczne wiersze"? Sama sobie zaprzeczasz albo w sobie tylko znanym znaczeniu stosujesz pojęcie "wiersza". Poza tym - ogólniki, do których za bardzo nie mam jak się odnieść. Wszystko można zmieszać z błotem? Zgoda. Wszystko też można nazwać poezją. Tylko po co? I co z tego wynika dla tej dyskusji?
Arksi dnia 12.05.2010 18:17
Widzę że według Ciebie wszystkie wiersze są poezją i nieważne jakie
więc abyśmy mieli mnóstwo wierszy wystarczy prozę ułożyć w wersy
a następstwem tego będzie więcej poetów i poezji :)

Od kiedy to do poezji zaliczają się wiersze nierymowane i nierytmiczne?
czy może nie od czasu kiedy to wszyscy chcieli być poetami
a z braku talentu i zdolności poezją nazwali swe wypociny
argumentując to tym że forma ogranicza ich poetyczną duszę :)
komnen dnia 13.05.2010 10:32
do Arksi:
proszę się nie kompromitować , tego typu wypowiedziami:

"Od kiedy to do poezji zaliczają się wiersze nierymowane i nierytmiczne?
czy może nie od czasu kiedy to wszyscy chcieli być poetami
a z braku talentu i zdolności poezją nazwali swe wypociny
argumentując to tym że forma ogranicza ich poetyczną duszę :)"


taki brak wiedzy jest kompromitujący
od czasów starożytnych - przykładem jest właśnie poezja starogrecka, a pod jej wpływem poetyckie fragmenty np. Starego Testamentu
pod wpływem Starego Testamentu z kolei - a konkretnie przekładu tzw. "Biblii Króla Jakuba" - zaczęli tak pisać Anglicy
za nimi poszli Francuzi - Aloysius Bertrand opublikował zbiór wierszy "Gespard de la nuit" w 1842, ale dopiero opublikowanie w 1869 przez Charlesa Baudelaire'a "Petis poemes en prose" przynioslo rozkwit tego typu formy poetyckiej we Francji

to tak w skrócie - mam nadzieję, że przynajmniej nazwisko Baudelaire coś Pani mówi :)
komnen dnia 13.05.2010 10:33
a i jeszcze np. Robert Bly czy Pablo Neruda
Arksi dnia 13.05.2010 18:32
Zw wstydem muszę się przyznać że powyższe nazwiska nic mi nie mówią
ale pocieszyć się mogę że wiele innych nazwisk też mi nic nie mówi :)
choć mam znikomą wiedzę to chyba mam prawo mieć swój pogląd? :)
oczywiście pogląd swój mogę zmienić ale po co go zmieniać na gorszy :)
Czyżby naprawdę starożytni grecy poezją nazywali tylko wersowany tekst?
Dla mnie poezją jest coś więcej niż napisany przez kogoś wierszem.
Rafał Gawin dnia 13.05.2010 19:43
Arksi:

z całym szacunkiem, ale z Twoim bardzo subiektywnym, naciąganym i oderwanym od rzeczywistości poglądem nt. tego, co może być nazywane poezją, a co nie - nie mam prawa polemizować. Nie ma sensu, szkoda mojego czasu.
komnen dnia 14.05.2010 08:29
do Arksi:
dawno nie czytałem większych bzdur
"Zw wstydem muszę się przyznać że powyższe nazwiska nic mi nie mówią [...] choć mam znikomą wiedzę to chyba mam prawo mieć swój pogląd? :)"

pogląd to można mieć jak się coś na dany temat wie
w innym przypadku może p. powiedzieć jedynie "wydaje mi się"

Rafał ma rację - w takim przyapdku szkoda czasu na bzdurne dyskusje z czyimiś mniemaniami, mrzonkami
Arksi dnia 15.05.2010 21:12
rdawno nie czytałem większych bzdurr1;

Bzdurą to jest fakt że dziś wcale wszystko można nazwać poezją
i nie sądzę abym w swych poglądach był odosobniony
dziś wielu woli milczeć niż wyrazić odmienny pogląd od reszty
a i wielu jest takich co nie mają własnych poglądów
więc ulegają powszechnej propagandzie.
komnen dnia 16.05.2010 20:13
do Arksi:
proszę dąć sobie spokój - kompromitacja już była: nazwiska Neruda i Baudelaire pani nic nie mówią
a to z zakresu szkoły jest :)

powtarzam: pogląd musi być poparty argumentami a nie "mniemaniem"

i proszę uprzejmie dyskutować na argumenty , a nie bredzić o "powszechnej propagandzie"

to co jest wg pani ową propagandą ma we współczesnej poezji ponad 160 lat
Arksi dnia 17.05.2010 11:29
Teraz jest wszystko jasne ta propaganda trwa dopiero 160 lat
więc gdybym ja się uparł przy własnych poglądach
to za jakieś 160 lat stałyby się one powszechnym dogmatem :).
Rozumiem że wiele dzieł zostało uznanych za poezję
tylko dlatego że zostały napisane przez poetów
i wówczas należało uznać za poezję wszystkie podobne dzieła
co czyniło autorów tychże dzieł także poetami.
Coś ktoś kiedy uznał (ruszył motyl skrzydłami)
wywołując lawinę niewiele mającą wspólnego z poezją
lawinę co ani foremnej formy ani treściwej treści
w sobie nie mieści r11; to dzisiejsza pseudopoezja.

Nie lubię czytać więc niewiele przeczytałem
ale wydaje mi się a nawet jestem pewien
ze wielcy poeci nie każdego wierszokletę
uznawali za poetę :) a i niektórzy chyba sami
swych wierszy nie zaliczali do poezji.
komnen dnia 18.05.2010 08:44
do Arksi:

primo: zanim Pan weźmie udział w jakiejkolwiek dyskusji, proszę zapisać się na kurs "czytania ze zrozumieniem", bo z tym ma Pan na pewno kłopoty

poezja bezrymowa, Le poème en prose , ma tradycję znacznie wcześniejszą niż ta rymowana - patrz: Starożytna Grecja

czyli - wiersz bez rymów jest znacznie starszy od rymowanego


secundo: proszę nie wprowadzać do dyskusji bełkotu myślowego
w stylu:"Nie lubię czytać więc niewiele przeczytałem
ale wydaje mi się a nawet jestem pewien
"
lepiej zapisać się do szkółki wieczorowej,zrobić zaocznie maturę etc. etc.
Arksi dnia 21.05.2010 12:52
"primo: zanim Pan weźmie udział w jakiejkolwiek dyskusji, proszę zapisać się na kurs "czytania ze zrozumieniem", bo z tym ma Pan na pewno kłopoty"

posłuchaj rozumny człowieku
chociaż masz dużą wiedzę
to nie jesteś wszechwiedzącym
bo według swych poglądów
nie jesteś dzisiaj w stanie
odróżnić prozy od poezji
więc i moje skromne posty
do poezji musisz zaliczyć :)

"poezja bezrymowa, Le poème en prose , ma tradycję znacznie wcześniejszą niż ta rymowana - patrz: Starożytna Grecja
czyli - wiersz bez rymów jest znacznie starszy od rymowanego"


W poprzednim poście nic o rymach nie wspomniałem
ale chociaż mam małą wiedzę nie dorównującą Twojej
to nie sądzę aby grecy mieli patent na poezją
i wymyślili ją pierwsi na świecie (może pisaną)
zanim ludzkość rytm i pismo poznała
to wcześniej (według mnie) rymowała :)

"secundo: proszę nie wprowadzać do dyskusji bełkotu myślowego
w stylu:"Nie lubię czytać więc niewiele przeczytałem
ale wydaje mi się a nawet jestem pewien"
lepiej zapisać się do szkółki wieczorowej,zrobić zaocznie maturę etc. etc."


bełkot to coś co dzisiaj jest zaliczane do poezji :)
więc proszę mojej poezji nie obrażać:)

ale wydaje mi się r11; bo nie jestem w stanie przytoczyć argumentów
a nawet jestem pewien r11; bo wiem że jakiś poeta coś na temat poezji napisał
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 13
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 436
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: atramentowapanna

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

66804413 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005