liście oblepią oczy, zsuną się zgniłe
na ramiona i niżej, całkiem nisko.
aż wykreślą się wzajemnie horyzonty
zapisane na ich blaszkach, postrzępione
nitki nerwów. potrafię być silny,
skuć mordę każdemu, kto napluje,
potrafię zapłakać, gdy ręka okaże się ciepła.
śmierć jest taka nienamacalna,
zjawy, wódka, cienie, które nie idą na układ.
wiosna pachnie dżdżownicami i siarką,
w piwnicach wysypali trutki. czas na rower.
na to słońce, co się skryło na chwilę.
Dodane przez trebor
dnia 19.05.2008 16:28 ˇ
8 Komentarzy ·
733 Czytań ·
|