Kiedy wyrosnę będę mienić punkt zaczepienia.
Może jak ta staruszka powtarzająca w kółko
- engeland engeland. Historia jej życia jest
jak zwinny rekin polujący w ciszy na ciszę. Albo
kolejny błysk Sycylii znikający w nowy kontynent,
gdzie wdzięki rządzą się własnymi prawami, bez
harmonii i rozliczania interwałów na pierwiastki
pierwsze i wiersze. Punkt zaczepienia jest tuż
częściej w przyszłości. W powietrzu na powierzchni
ciemności szumią świece, płoną pociągi. Dopiero
co wycisnęliśmy siódme loty a wracamy zawsze
tym samym schematem o wiele niżej. Czyżby
czas był już tam gdzie nas nie ma? W wyobraźni
widzę obrazy w zwolnionym tempie. Wydłużam.
Nie rozumiem. Czy mam jak pająk pewnie
zbliżać się do przeszkody i delikatnym ramieniem
oswajać draperię ducha? Asymetrycznie - błoną,
siecią, ulicą, miasto wita bezsennym ciepłem, ciska
żarem opiłki promieni w oczy. Można kłaść się
na ziemi i nabawić w wilka, naostrzyć źrenicę,
wyszczerzyć zęby lub jechać łagodnie autostradą,
orientując się, że wystarczy wrzucić ostatni bieg
by przedłużyć pejzaże, otwierać ją wciąż będąc
tam jeszcze bardziej. I podpalając gauloisesa
partnerowi obok udawać, że nic się nie stało.
Dodane przez vigilante
dnia 16.05.2008 10:11 ˇ
8 Komentarzy ·
1214 Czytań ·
|