antena to belka, na której wiszą sny, a dzieci w beczce toczą
krew. peklowane gwiazdy. w telewizji trumienki. robacze
sfery. jak długo trwał będzie sezon pięcioraczków? może inne
ujęcie ukaże nam wózki, które o świcie zdetonują cmentarz?
a nuż coś rozkroi niebo i wyjawi śmiertelną tandetę? tak!
chmury od wieków karmiono ziemią, a w twoim sercu
odkryto obieg, który niepokoi eleganckich chirurgów. oddychaj
śniegiem, idź w głąb firnu, tej serenady o surowym życiu. schowany
w jamie zgubisz twarz w sierści. to jest baśń o szarej wilczycy.
wiesz na ilu saniach płakał Curwood? to kwestia sopli, ściętego
atramentu. bo mróz jest starą historią Amundsena, który wiedział
jak zimna jest nadzieja. może dlatego wyśniłeś kamień. w płowy
dzień wykluł się z niego trabant. na lusterku wisiało zdjęcie wędkarza
o zasnutych tatarakiem oczach. potem mgła spiętrzyła się. uleciała
z dymem paczka "popularnych". wszedłeś do domu opodal rzeki
którą nazywano "chłopczyk". portret ojca powlekł się cieniem.
mówiono: "gościec", ale to barwa drażniła nozdrza. pachniała
bejcą, pięciornikiem. kłączami, które wywabią noc.
Dodane przez Iv Burgund
dnia 14.05.2008 13:19 ˇ
8 Komentarzy ·
1037 Czytań ·
|