Nie obiecuj mi poranka o świcie,
czarnej kawy, zapachu bułeczek.
Czekam. Nie czekam. Czekam.
Sama już sobie przeczę.
Nie obiecuj mi swego dotyku,
warg muśnięcia, trzepotu dłoni.
Nie obiecuj ciepła oddechu.
Co do wiary mnie dzisiaj skłoni?
Zegar z trudem popycha minuty,
które z mlaskiem małej wskazówki
szepcą :jesteśmy wiecznością.
Jakie znowu usłyszę wymówki?
Nie obiecuj. Nie buduj zamków,
z nietrwałych, ruchomych piasków.
Ot, los sypnął mi piaskiem w oczy.
Świta. Sama wstanę o brzasku.
Dodane przez mumryjka
dnia 07.05.2008 20:19 ˇ
3 Komentarzy ·
557 Czytań ·
|