jeden teatr i cała scena trupy. kobieta
w dżinsach - sztuk - jedna para. na niej leży
aktor - amator. i teraz na niej spoczywa
odpowiedzialność za powodzenie tej sceny.
po bokach, pochowana gdzieś w kątach, reszta
trupy, haha, jakby zamarła. w tej scenie rodzi się
jedno pytanie: które pierwsze
posunie się, zgodnie ze scenariuszem, w lewy
górny róg łóżka. sufler szepcze: kurwa, ty. nie wiedzieć
dlaczego, spojrzeli oboje: on-amator, ona
po, tak zwanych, przejściach. po przejściach tak
banalnych, aż przewidywalnych. matka (choć z trudem
przychodzi jej nazywanie tej kurwy: matką) oddała ją
do sierocińca. ojciec (choć z trudem przychodzi jej
nazywanie tego złamasa: ojcem) był tylko kolejnym
klientem. wychowywana w irlandzkiej szkole
katolickiej uwierzyła w nienaruszony kawałek ciała
marii-niepokalanej dziewicy. i teraz, zapięta
po ostatni guzik dżinsów, odgrywa erotyczną
s/cenę; rozmyślając o tym, czy niepokalana
maria miała mdłości - właśnie tak, jak teraz; grając
z zupełnie nieuświadomionym amatorem. mógłbym rzec,
do rymu: amen; ale tu nic nie jest wierne i pewne. a scena
z próchna na pewno nie jest mocna.
Dodane przez Franko
dnia 07.05.2008 16:41 ˇ
4 Komentarzy ·
751 Czytań ·
|