liczę pieprzyki na jej plecach
w hotelu przy jesiennej plaży
surowy, schludny pokój
pani w recepcji namiętnie miesza cukier
w sypanej herbacie
niedziela, nieczynne miasteczko
otworzy sie tylko cukiernia
po mszy dla zwykłych ludzi
dzieci ciągna rodziców po coś słodkiego
w oczach tubylców
odnajdą pobłażanie i spokój
starowinka prowadzi czarna Ukrainę
bezszelestnie, już nie obudzi złych wspomnień
tylko turyści kontemplują szum
nie przywykli do zapachu soli
morze popłakuje i chyba tęskni
niestrudzone fale obmywają ci stopy
mamy pociąg o siedemnastej
i przez piec godzin pomilczymy
jeszcze razem
liczę włoski na jej udzie
wiemy oboje...
dzieciaki machają nam na pożegnanie
Dodane przez pawel kowalczyk
dnia 29.04.2008 13:57 ˇ
10 Komentarzy ·
1287 Czytań ·
|