Coś bulgocze. Oczeret kiwa się w grząskiej mazi,
molo zarosło zielonym zbutwiałym. Pomarańczowy
zerka przez lornetkę, trzcina waha się, czy zdradzić
kochanków. A on i ona, tam gdzie żółcień i nenufar,
nie wiedzą nic o prognozach, przytulają się, chlapią.
Zło ma chętkę na tych dwoje, wyciąga zarośniętą łapę.
Pyka fajka, dym łazi w tę i we w tę, po drabince,
z drabinki. W tym nie ma uczuć, żadnej nerwowości,
jest doświadczenie i rutyna. Niebo zmienia kolor
na grobowy, ptaki nurkują nad ziemią, jest uderzenie
chłodu, błysk. Wszystko jak objawy, po których
stawia się trafną diagnozę - wywiesza czarną flagę.
|