Obudziłem się rano z uczuciem,
że ten świat, co się ziszcza za drzwiami,
od którego nie sposób mi uciec...
Że już lepszy nie będzie mi dany!
Że to życie raz w życiu się zdarzy,
że ten świat jest jedyny na świecie,
że to właśnie jest szczyt moich marzeń
i, że świętem radości jest życie!
Tak wyszedłem na brudną ulicę...
i ten brud mnie poraził swym pięknem!
Tak patrzyłem na wszystko z zachwytem,
aż spotkałem się z drugim człowiekiem.
Jakże zdziwił mnie stan jego duszy,
sklastrowanej goryczą, jak klejem.
Go, gdy wdepnie w psią kupę, nie cieszy,
że ta kupa w ogóle istnieje.
Ległem krzyżem pod supermarketem,
na parkingu, na wskroś betonowym,
głosząc szczęście, jak jasną kometę,
ale ludzie pukali się w głowy.
"Jakże ten człowiek śmie być szczęśliwym"
mówią - "skoro jest tak niedomyty,
dziwny, oraz na wskroś niewłaściwy?
Chory pewnie, zaradzą medycy!"
***
Doktor kazał mi połknąć pigułę,
pełną ludzkiej mądrości, zapewne...
Jak ja sk... nie lubiłem,
wybierałem swe życie - naziemne!
Dodane przez Zoroaster
dnia 12.04.2008 17:47 ˇ
10 Komentarzy ·
741 Czytań ·
|