nigdy więcej budzi miasto do wrzasku, tarcia o asfalt: kół i nóg, rąk na cegłach,
futrynie jakiejkolwiek bramy, poręczy, która nie utrzyma rosnącego ciężaru.
nie da się wtedy wiedzieć, że ciężar jest otworem, przez jaki trzeba się wczołgać
w siebie po raz pierwszy; z takim sobą miesiącami się budzić i prowadzić ciało
na spacer, do pracy, wreszcie na leżakowanie z otwartą pamięcią.
nigdy więcej pobrzmiewa jak dno i wieko tej historii. nikt nie chce znać siebie
w naiwnym stanie, lżejszego o zdolność przewidywania. to ślepe intencje
poprawienia cudzej odwagi; tego, co wokół; co rosło w gardle, rosło i przeszyło.
Dodane przez krysmys
dnia 08.04.2008 21:10 ˇ
11 Komentarzy ·
1098 Czytań ·
|