wystarczyło pokorne drżenie rąk i żeby ktoś zostawił lufcik
totalny bzik jak śniadanie przy zapalonej lampce
nie da się uniknąć rozliczenia z ostatniego tchnienia
jeszcze nie wstałem a już wydaje się że czas się kłaść
[moje prawdy zwykle kręcą się po najgorszych miejscach]
z lewej bez przerwy mówią żeby wszystko słyszeć
z prawej żeby nie przegapić ciasno zamykają oczy
w tym korytarzu musisz być szybki albo ugrzęźniesz wśród staroci
ile wschód czeka na zachód i co robi jak się temu przeciągnie
skończmy wreszcie ze spaniem na obcych brzegach
uplećmy warkocz z tkanek w samym centrum i wyrzućmy pranie
(do najbliższej studni) tam gdzie miejsce uporczywych ech
[moje prawdy zwykle kręcą się po niezapamiętanych snach]
rozpieszczam równania w których mogę być iksem
czasami tylko w taki sposób igrek staję się czymś obiecującym
najprostszej postaci nie otrzymałem redukując wzorami
teraz budzę się pachnący nocnym świstem
nie boję się obudzić ciebie i tego co lepiej jest przemilczeć
mogę wyjść po chleb i nie zapomnieć go kupić
niewidzialność przestała być stanem ułatwiającym dotykanie
[moje prawdy zwykle kręcą się po ciemku nic nie chcą rozświetlić ]
w mojej muzyce tańczą cnotliwe biesy i łamią nogi pytie
w moich zdaniach więcej myśli się zaczyna aniżeli kończy
w obu skrzy się to czego nie chcę słyszeć i czego nie sięgam słowami
już nie wystarczy ta bezwartościowa forma ciszy i przeciągi
koniec z odcedzaniem wszystko zostaje i współznaczy
może to już czas na naukę oddychania nie będę zważać więcej na limity gazu
wpuszczę najsroższego z aksjologów niech mi policzy skoro musi
Dodane przez kamilus
dnia 08.04.2008 09:02 ˇ
4 Komentarzy ·
888 Czytań ·
|