Sucha ziemia unosi się pod krzywymi agrestami.
Pierwsze wieczorne wdechy i wydechy,
pierwszy rudzik, kłania się przy wejściu.
Krzaki i labirynt,
Promienie wciskają się w uchylone usta.
Krzykniesz? - pytają. Krzyknę do środka.
Poślinię światło, naostrzę nić,
która zwija się pięknie w kierunku ust
z mitologii obudzonych mrowisk,
z ziemi za paznokciami, z kwietniowych oczu.
Poprzedni kwiecień zachodzi.
Za pół godziny,
kiedy zapach wyrwanej trawy uleży się wreszcie,
będzie zbyt ciemno, żeby zobaczyć
koniec nitki, początek labiryntu.
Najpierw przejdą kolejne liście, później ja.
Dodane przez achillea
dnia 07.04.2008 20:56 ˇ
8 Komentarzy ·
824 Czytań ·
|