Gdy brnę ponad nieboskłonem,
Ponad gruntem niepodległym,
Nie myślę - odpływam.
Słowa są drżącymi konstrukcjami,
Lada chwila ginącymi od wiatru.
A więc zamilcz, jeśli groza pustki ci nie obca,
A więc odejdź, póki grunt stabilny.
Wciąż trwasz, nie nikniesz...
Ja stapiam się z idyllą,
Tak obcego współczesności
Arcydzieła wybitnego artysty.
O! Nie dosięgniesz mnie!
Terytoria twojego umysłu
Odległymi moim!
Łyk naparu, niebiańsko aromatycznego,
Moje myśli, słowa, gesty - utopione w filiżance.
A ty, wraz z nieodzownym
Stabilnym kubkiem wypełnionym
Niesprecyzowaną ostrą wonią...
Ach! Cóż za obcość.. jakaż odległość!
Odejdź- by struny duszy nie rzępoliły!
Wmurowany. Bez tchu.
Tonę w wysokich źdźbłach
Pszenicznego pola, zasypiam w stogach siana.
Zachód budzi mnie. Niebo rózowieje.
Zgiń! - szepcę desperacko.
Ciebie nie ma.
Więc sen jednak... przywidzenie?
Obraz z umysłu?
Nieistotne. On już zniknął. Zycie mu wciąż miłe.
A do mych wrót znów zastukał spokój...
Tak trwały i kojący...
Dodane przez Kocia Natura
dnia 30.03.2008 11:05 ˇ
11 Komentarzy ·
815 Czytań ·
|