pojechałem po linii okien. kolorem długopisu szybą lekko w
dół. zapaliłem przebiegle. na parapecie dalej była noc
a odgłos niósł się jak płacz dziecka na plaży.
więc było nudno. strasznie nudno. rozłożyłem się na krześle
i trwałem na posterunku w krótkich gaciach
jako strażnik tej lepszej części nocy posłusznej
tylko gestom. zamalowane pyłem od wewnętrznej strony szyby
obce winogrona i cytryny kończyły się
niebezpiecznie grafitowo. znowu za szybko. w dłoni
zawieszonej na firanie ktoś był
pustką przypuszczeniem szkockim dialektem.
łączyły nas drzewa tracące liście proporcjonalnie
do moich rysunków. cholera ich wie. blednąc
dopaliłem przekleństwa z antykwariatu. obrzydliwie
czy tylko nieporadnie
Dodane przez creo
dnia 11.03.2008 10:41 ˇ
6 Komentarzy ·
848 Czytań ·
|