I wreszcie zaczęliśmy pomieszkiwać w wymarzonym
ustroju dni, odbywszy potrzebne do tego rozmowy,
przełamując mrokiem światło, narażeni na dokładne
oględziny twarzy i z dziecinną swobodą odwróciliśmy
plecy na ziemistą przestrzeń. Mamy do siebie
bliżej niż przez ostatnie sekundy rojeń myśl
podchodziła pod język, bliżej do ujść znajdujących się
jakby na rogatkach, choć lato z wolna ustępuje miejsca,
zmywając z oczu i głowy resztkę treści mówiącej
o niezwykłym śnie. Zanim odmienimy z powrotem
to nieurodzajne pole miasta, naiwnie niedojrzali,
podpowie nam względnie ktoś by nie szukać już
znalezionego i zamiast pomst gwizdać ulubiony motyw,
a wtedy będziemy już po imieniu z całym workiem
zeszmaconych pór, wiedząc to lepiej lub gorzej.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
849 Czytań ·
|