Już po wszystkim. Ostatni pocałunek.
Hokeista wychodzi na najsmutniejszy spacer swego życia.
("Zróbcie zbliżenie! On płacze...")
Siada na ławeczce w bezludnym zimowym parku.
Na białym tle jest mu do twarzy.
Patrzy na puste lodowisko.
Ale niczego nie widzi.
("A ona tam została. Leży na łóżku. Sama.")
Ostatnie ujęcie. Kamery stop.
Wywołają film.
Facet od montażu wstawi zgrabne litery "Love Story".
Zapali malboro.
Czy to był tylko film?
Nie. To się zdarzyło naprawdę.
Bo łzy są zawsze prawdziwe.
Dodane przez Radek71
dnia 06.03.2008 17:20 ˇ
8 Komentarzy ·
882 Czytań ·
|