Miasto moje wita strudzonego mistrza
u zmierzchu drogi słabego jak trzcina
z poplamioną koszulą, pomiętymi spodniami
i ręką w kieszeni,
wypukłe soczewki niepewnie dotykają druku
litery tłuste niepokornie skaczą
wiersz rwie się przetykany żartem
na który sucho odpowiada kaszel.
Poeta stale uczy się przechodzić, przeistaczać
myśl w słowo a słowo w literę
aby się w końcu przeobrazić w ducha
ostatecznie tylko tyle pozostanie,
granica zresztą zdaje się być bliska
ale cisza już teraz, mistrz czyta poezję
wiersze jego dojrzałe - stare, doświadczone
łza skruchy, mgiełka na soczewce.
Poeto dokąd idziesz bez nas
trzecia części zagadki sfinksowej porażki
jak to miasto ani stąd ani stamtąd
z obu brzegów dwu stron wody
cierpliwie zmierzasz ku cichej zatoce
w godzinę odpływu.
Dodane przez Miron
dnia 03.03.2008 08:37 ˇ
8 Komentarzy ·
914 Czytań ·
|