gdzie nie mam już nic do powiedzenia sobie zaczyna się pożegnanie.
to niemal jak leżeć z cieniem, niskim skłonem za sobą, oddać
co wolne w powielone ruchy: cóż to za krok, gest dygresji ciała?
logika ślepego posłuchu, zew czy obca skóra skręcona na szybko
wokół lichej psyche? gdzie nie ma własności nic nie jest właściwe:
decyzje ze znakiem na piersi, których się nie odwoła; cisza, którą
rozmawia się ze stratą. przy kim leżysz i czy ci dość niegodnie?
Dodane przez krysmys
dnia 28.02.2008 22:05 ˇ
13 Komentarzy ·
1053 Czytań ·
|