Dzienne upadki i radości, nie do rozstrzygnięcia
problemy, proste i zawiłe kwestie schodzą się w
jednym punkcie i pod koniec wyglądają ciemniej
lub niekiedy jaśniej, dalej na wspak czytane i
wciąż okrutnie poprawnie szyfrowane zawracają,
nowe racje mnożąc i stare gniazda zasiedlając.
Dla mnie przepłukane gardło i nie dla mnie
pstrokate światła, co ślepią kolorami niemożliwymi,
kiedy jeszcze raz próbuje się dojrzeć, co za przepierzeniem
chmur stara się ukryć noc i gdzie można jeszcze
schować się przed głosami dopraszającymi się wyjaśnień,
choć stare śpiewki są przypominane po nowemu,
nie dla spokoju, lecz by mogli jeszcze bardziej
kręcić głową i gdzieś chodzić z tym do kogoś.
Lotny finisz osiągnąwszy, w takim stanie i w takich
miejscach, korekta jest już niepotrzebna.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 01:00 ˇ
674 Czytań ·
|