wieczorami nakładamy na talerze słowa,
upajając się zdaniami o życiu -
aż do nasycenia.
podajesz mi w dłoniach myśli i wszystkie swoje uczucia
a ja w rewanżu odrywam płaty skóry,
pokazując biel moich kości.
nie martw się tym, że bliskość jest dla nas za trudna.
że świece, które zapalam są snem
tkanym cierpliwie przez wszędobylskie pajączki,
że moje włosy nie są żaglami z obrazu brueghela
których możesz dotknąć w muzeum.
nie żałuję, że nie musnę cię stopą baffina zdobywcy.
znam dotyk twoich myśli, słyszę unoszenie żeber,
czuję siłę żaru nie do odepchnięcia.
bądź mi tylko słowami, bezcielesnym kosmosem myśli,
którego nie można zmierzyć fizycznie.
|