Panna cnotliwa poszła swego czasu,
grzyby zbierać, pośród brzozowego lasu.
Mokry las był wtedy, bo po letniej burzy,
zawsze taki bywał. Pannie nie zbyt służy
wilgoć ta zalęgła między lasu mchami.
Tak więc co prędzej, dużymi krokami,
w stronę domu zmyka, niby zając hartom,
Nagle się potyka i niepodobny żartom,
ów wypadek przykry, poważną jest sprawą,
bo spadła na głowę. Razem z mokrą trawą,
leży bez życia, na polanie w środku lasu,
straciła przytomność i poczucie czasu.
...
"Gdzież ja jestem? Umarłam? To już niebo?
A ten młodzian piękny, co nie wiedzieć czego,
się tak na mnie gapi, może to anioł jaki?
Hej, co robisz aniele? Nie uciekaj w krzaki!"
Cnotliwa Panna z polany wróciła do domu.
Co się tam stało, młodzian nie zdradził nikomu,
wiedział on jednak, że prócz przytomności,
panna za sprawą nieświadomej miłości,
straciła coś, co tylko najmilszy kochanek
odebrać ma prawo... ukradł jej wianek!
Dodane przez Stiven
dnia 17.01.2008 20:02 ˇ
12 Komentarzy ·
789 Czytań ·
|