leżał w wózku z brajlowskim wydaniem
Pynchona. przyjrzałam mu się z bliska:
miał przytrzaśnięte palce. rozważając
swoje kłopotliwe położenie uniosłam się
nad nim, a z jego ucha wyfrunęły miriady
nietoperzy i zamarzły w powietrzu. tak,
oznajmił - najważniejsze są relacje
między elementami w jednym tylko punkcie
trajektorii lotu - w punkcie 'tu u teraz'
kiedyś będę musiała wziąć w obronę to,
czego nie widzę. coś tu nie gra. instalują
skrzydła schodów, miriady ciał zostają
odwrócone, pękają pęcherzyki wypełnione
wodą - ktoś ma kłopoty z oddychaniem,
a wózek stoi jak stał - to było tak
naturalne, jak naturalna jest skłonność
do kłamstwa. wdmuchuję tlen przez słomkę,
on wydmuchiwał krew. i czytał, przysięgam
Dodane przez ryba_zakonnik
dnia 17.01.2008 17:42 ˇ
10 Komentarzy ·
861 Czytań ·
|