raz śniłem, być może to działo się chyba
na jawie, w tej sprawie niech duma kto inny,
wśród mórz, gdzieś w głębinie, mój rozum zażywał
urlopu, którego od lat byłem winny,
myślami ciśnięty, podupadł tak nisko,
że niżej już nie mógł, dna sedna był bliski,
w tym czasie, na lądzie, wciśnięte w odczucia
me ciało walczyło z tak zwaną reakcją
na bodźce zewnętrzne - z powodu ukłucia,
kopnięcia, podmuchu i ból z satysfakcją
wrodzoną w te ''homor'', którego zwą ''sapiens''
kruszyło jak mogło - z nawyku i napięć,
prąd rwał je, lecz strzępy skuwały się w zbroję,
twardniały naskórki na dłoniach, a stopy
w podeszwy, a plecy układne wpierw - wzorem,
a piersi nie gorsze, a z ust przedni skowyt
i będąc człowiekiem nie godny już byłem
ludzkości, z wyglądu podobny zwierzynie,
stanąłem więc z kulą wiązaną u nogi,
nad brzegiem, gdy nagle spod fali coś błysło,
- więc przyszła tu głowa, gdy rozum do głowy
powinien, pech, kulę coś z rąk mych wybiło,
i prosto do celu, gdzie tuż po urlopie
wracało rozumu trzy-czwarte na topie,
czy śniłem, nie śniłem - nie bardzo pojmować
mam czym - gdy z rozumu ''dość wklęsłe to owo''
zostało z przypadku przekładu na słowa
ugiętych strof kilku nieskładną wymową,
stąd sądzić przeżycie i szukać wśród wierszy
bełkotu - zbawiennym i warunkiem pierwszym,
racz zważyć, co w piśmie zdradziłem, byś czasem
nie stracił, gdy urlop ci wytkną wnętrzności
i ruszą gęsiego do baru, na basen
i w końcu przytomny - objawów starości
dosięgniesz, dowiedziesz swej racji na forum,
cóż z tego, że winien wszystkiemu jest rozum?
|