Gwałtu, rety! Co się dzieje?
Ratuj mamo!
Tato gdzie jest!
Tomcio krzyczy, pomoc wzywa
Ale nikt doń nie przybywa
Wkoło noc - ciemno, głucho
Tomcio spał. Poduchą
nakrył głowę.
A w tej głowie
Sny zimowe!
Wielka góra - cała w śniegu
Śnieg jest wszędzie!
Tomcio w biegu
Na sam szczyt!
Żeby zjechać. E, tam -
Frunąć!
Poprzez chmury, biały świat
Niechaj pędzi jak ten wiatr!
Nagle, runął!
Sanek nie ma
Góry nie ma
Nie ma śniegu
Zamiast niego
Coś czarnego,
Okropnego
Obok łóżka.
A poduszka
jest za mała by się schować.
To Okropne - stoi, czeka
Nie tak szybko chwyci człeka!
A jak chwyci
To tak mocno,
Że uciekać nie ma po co!
Ale tato!
On nie takim radę daje
Potwór pójdzie precz
W te kraje
Gdzie pieprz rośnie
Tomcio krzyczy coraz głośniej
A Okropne -
Już nie stoi
Teraz rusza się powoli!
Już pod oknem
jest. Gdzie tato?
Ratuj tato!
Mamo ratuj!
Tomcio płacze, szlocha, prosi
A to Czarne nie wynosi
się z pokoju
I w spokoju
nie zostawi
I nie pójdzie, nie odejdzie
No i Tomcio jak najprędzej
uciec chce -
Jak najdalej!
Wtem zasłony
Skraj odsłonił
Podmuch wiatru
Co gdzieś gonił
Może łapał?
Czy uciekał?
Tego nie wie nikt
Nie czekał
potwór. Znikł!
A w tym blasku
Zza zasłony
(to latarni promyk)
Tomcio widzi, co?
No właśnie
To nie baśnie
I nie stwór to
Ale krzesło, koc, ubranie,
Które Tomcio zdjął przed spaniem.
Tam są spodnie,
Sweter szary
A na samej górze stary
Miś, co nie ma ucha
Który zawsze z Tomciem słucha
Bajek na dobranoc
|