Drzewa uciekają przed nami. Skóra jaśnieje
od przesadnie świecącego słońca, trzeba zrobić daszek z dłoni
żebyś nie mrużyła oczu. Lekkie listowie śniegu wyściela ramię
drogi po którym przejechaliśmy szybko jak dreszcz. Została za nami
biała niecka, w której dymi się z kominów jak z misek ustawionych
przez golarza. Wieczorem prysznic, mycie zębów, twarzy, pośladków
i piersi. Seria migawek z podróży po ciele przy herbacie. Samotność
zaczyna się w domu i bieży za nami. Oszczędni w skupieniu możemy
zacząć się uśmiechać. Musujący pod językiem śnieg smakuje jak
liście szczawiu w wakacje, taki czar rzucony na białko. Takie ciało
poświęcone czarowaniu, takie jasne słońce. Trzeba wstać, zacząć
od ostrza noża prowadzenie tej opowieści. Tak kochać.
Na końcu się nie skaleczyć.
Dodane przez Sławomir Hornik
dnia 29.12.2007 10:59 ˇ
9 Komentarzy ·
756 Czytań ·
|