nikt inny by nie wziął takiego zwątpienia na siebie, gdy sam
chwiejnie się toczy. tylko tyle było uczciwe i tyle wystarczyło,
żeby pokonać słowa językiem. moje złudzenie, że klękam
i przemieniam, bądź lżejsze. gdy siebie noszę za blisko,
równie blisko jest próżność, ale z kim mam się bratać? z kim
chodzić równie chwiejnie za rękę i podobnie upadać? z głodem?
jest jej cichą kopią. obronnym narzędziem, które znam dokładniej
z tej niechlubnej strony: głodnego łatwo nakarmić byle uwagą.
taka komplikacja natury nie musi do ciebie już trafiać. odprysk,
z którym się toczy i który jest zapisany w tej pieśni o sobie,
miewa dar otwierania lub przekleństwo zamykania przyjaźni.
są dwie strony zwątpienia, dwie odpowiedzi na pytanie, czym
jestem i jak to wyrażam, dwusieczne są melodie powstawania
z klęczek: trzymam się z daleka od siebie i ty też stroń ode mnie.
Dodane przez krysmys
dnia 16.12.2007 08:46 ˇ
7 Komentarzy ·
832 Czytań ·
|