Cięcie.
Przebudzenie.
Jak pierwszy oddech złapany
w mokrą przepaść płuc
z embrionu świtu wywlecze
niewyleczone resztki nocy
bezsenne zmagania
z pokruszonym pod powiekami
czasem.
Z boku na bok
obracam się w dzień
w pył powietrza przeciętego słońcem
okaleczoną poświatę nieba.
Piekło nigdy nie było
bardziej realne niż teraz
gdy twoje imię
przegryza tętnice
zębami liter
gdy przebudzenie
jest kolejnym umieraniem
w białej ciszy sufitu.
Dodane przez zypcio
dnia 26.11.2007 14:39 ˇ
6 Komentarzy ·
652 Czytań ·
|