francuskie pocałunki w niemieckim samochodzie
na stacji benzynowej w polsce
tworzą nasz prywatny trójkąt weimarski
rozmawiamy mądrze o cośtamizmie
by zmierzch szybciej nam nastał
migoczące światła półprzytomnego umysłu
bezbłędnie wskazują drogę wrakom leżącym na dnie
za szybą rozmazuje się rozgrzany świat
zegary uporczywie ściekają mi z czoła
brudząc tapicerkę
chcę widzieć więcej niż zwykle
więc mrużę oczy i idę po krętych schodach neuronów
na moje życzenie niebo pieni się afrodytotwórczo
przybierasz moją ulubioną pozę
przez cały organizm
przepływa miłość lukrowana jaskrawym cudzysłowiem
wprowadzając mnie w stan harmonii
gwałtowny przypływ serotoniny uroczyście kończy
kilkudniowy festiwal euforii
miękkość asfaltu zwalnia nas z obowiązku
stąpania twardo po ziemi
dopiero wieczorny chłód dokana linczu na lynchu
będziemy odbijać się w lusterku zgodnie z prawami fizyki
spocone myśli sklejają się ze sobą w dusznym powietrzu
nic nie myślę i nie czuję na zadany temat
topię w bezsensie kolejny dzień
siedzę z tobą w samochodzie i czekam na zmierzch
przynajmniej ciebie wygrałem
wytworze wyobraźni
|